- W podróży
Bangkok. Co zobaczyć, gdzie zjeść i jak zaplanować zwiedzanie tajskiej stolicy
Bangkok to miasto, które nigdy nie zasypia – pełne kontrastów, zapachów, dźwięków i kolorów. Świątynie, pływające targi, uliczne jedzenie z gwiazdkami Michelina i rejsy po rzece Chao Phraya tworzą tu fascynujący chaos, którego nie da się zapomnieć. Sprawdź, co warto zobaczyć w Bangkoku i jak zaplanować pobyt w tym niezwykłym mieście.
Bangkok. Tygiel smaków i kultur
W Bangkoku wszystko się miesza. Stare z nowym, tradycyjne z nowoczesnym, ultra bogactwo ze skrajną biedą. Mieszają się także religie, języki, zapachy i smaki. To co jest stałe to życzliwość mieszkańców, którzy są zawsze uśmiechnięci.
Niecierpliwy dźwięk gwizdka pogania podróżnych aby szybko wsiadali na pokład długiej łodzi. Kolejny modulowany dźwięk jest już skierowany do sternika. Oznacza - wszyscy wsiedli, możesz odbijać. Śruba zaczyna mielić wodę. Łódź szybko opuszcza przystań i zmierza do następnego przystanku na drugim brzegu rzeki Menam (Chao Phraya), gdzie jegomość z gwizdkiem znowu zacznie kierować ludźmi.
Łódź to tramwaj rzeczny Chao Phraya Express Boat - najszybszy środek transportu, którym można dostać się z peryferii do centrum Bangkoku.
Łodzie Chao Phraya Express Boat trudno przegapić choćby ze względu na donośnie gwizdy kierownika. W Bangkoku pływają po czterech liniach: pomarańczowej, żółtej, zielonej oraz niebieskiej, i są oznaczone flagami w stosownych kolorach. Żółta i zielona przeznaczone są głównie dla Tajów płynących do pracy w city lub wracających. Niebieska jest droższą linią turystyczną, a optymalna jest pomarańczowa.
Tramwaj pływa co kilka - kilkanaście minut i zatrzymuje się w pobliżu większości atrakcji. Nie ma potrzeby rozglądać się za biletami. Jak przypłynie - wsiadamy zgodnie z dyspozycjami gwizdka. Zaraz podejdzie do nas konduktor z charakterystyczną metalową rurką, która jest jednocześnie kasą, zasobnikiem biletów i kasownikiem. Zapłacimy 16 batów niezależnie od długości trasy, co oznacza, że przejazd z jednego na drugi koniec sześcio milionowego miasta będzie nas kosztował jakieś złoty siedemdziesiąt. A wszystko to w chłodzie bijącym od rzeki i z widokami na nadrzeczną zabudowę.
Gwiazdki Michelina nie dla bogaczy
Największa bzdura jaką powszechnie można przeczytać na forach dotyczących podróży do Tajlandii brzmi:
“Na zwiedzanie Bangkoku szkoda czasu, wystarczą dwa-trzy dni, bo nie ma tam co robić”.
Prawda jest taka, że w miejscu, o którym tubylcy mówią:
“Miasto aniołów, wielkie miasto [i] rezydencja świętego klejnotu Indry [Szmaragdowego Buddy], niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi…”,
nawet miesiąc pobytu to za mało.
Każdego dnia będziemy odkrywać coś co nas zadziwi, a przynajmniej zaskoczy. Przykłady?
Przypuśćmy, że zgłodnieliśmy. Możemy zjeść w każdej chwili bo co kilka kroków stoi wózek z jedzeniem, albo stoisko, albo garkuchnia, albo knajpka… W prawie każdym z tych miejsc zjemy smacznie i tanio, ale w samym Bangkoku są 34 miejsca wyróżnione przynajmniej jedną gwiazdką Michelina.
Między gwiazdkami azjatyckimi i europejskimi jest jednak różnica. Podczas gdy w Europie mało kogo stać na to, by stołować się w lokalu tego typu, tu stać każdego. Tak więc w kolejce do wolnego stolika stoi zarówno turysta, sprzedawca mydła i powidła z sąsiedniego sklepiku, jak i biznesmeni pilnowani przez uzbrojonego ochroniarza, których przywiozła limuzyna parkująca obok na chodniku.
Biorąc pod uwagę, że na stronie Michelina testerzy chwalą 196 z tysięcy miejsc, w których karmią Tajowie, samo sprawdzenie, czy się nie mylili, zajmie nam więcej czasu niż trzy dni.
Techno, rap i reggae
Tramwajem rzecznym dotrzemy w pobliże Khao San Road. To krótka ulica, która pierwotnie była miejscem handlu ryżem (Khao San oznacza właśnie zmielony ryż).
Później stała się miejscem zbornym dla podróżnych zwanych backpckersami (podróżujących z plecakiem). Dziś jest absolutnym centrum turystycznym miasta. Słynie z barów i klubów nocnych.
Pełna jest straganów z jedzeniem, odzieżą, pamiątkami, salonów tatuażu i masażu, całodobowego gwaru i imprezowego klimatu. Zresztą nie tylko Khao San, ale cały kwartał. Można tu przenocować w hotelu lub hostelu.
Blisko stąd do Wielkiego Pałacu Królewskiego i Świątyni Szmaragdowego Buddy. To stąd można złapać turystyczne autobusy do wszystkich głównych destynacji w Tajlandii oraz do państw ościennych. Pomogą nam w tym dziesiątki rozrzuconych wszędzie bardzo tanich biur turystycznych.
Ale sama Khao San Road to przede wszystkim kluby muzyczne i impreza. Gdy słońce schowa się za horyzontem zaczyna grać muzyka. Na ulicy pojawiają się pierwsi chętni do zabawy.
Muzyka gra bardzo głośno - wydaje się, że każdy z klubów chce zagłuszyć konkurencję. Migają światła. Świecą neony. Najlepsze kluby: Lava, The Club, Khao San Center, Gullivers, 999 West, Brick Bar, Cliff Club, Gazebo i inne - szybko wypełniają się po brzegi.
Już wkrótce Khao San staje się trudnym do pokonania morzem głów i spoconych ciał rozgrzanych tańcem oraz lokalnym rumem z colą podawanym w wiaderkach. Jutro będzie ciężki dzień, ale Bangkok sam się nie zwiedzi.
Świątynie wielu religii
Rano warto zjeść lekkie śniadanie przy którymś ze straganów stojących na ulicy, wsiąść na Chao Phraya Express Boat i popłynąć do świątyni Wat Pho znanej jako Świątynia Leżącego Buddy.
Wat Pho jest jedną z największych (powierzchnia: 80.000m²) i najstarszych świątyń buddyjskich w Bangkoku. Znajdziemy w niej ponad tysiąc wizerunków Buddy oraz ogromny złoty posąg Odpoczywającego Buddy. Wokół posągu rozmieszczono 108 mis – aby zapewnić sobie szczęście należy do każdej wrzucić pieniążek.
Wat Pho jest najsłynniejszym w Tajlandii ośrodkiem nauki masażu tajskiego. Masaż wykonany w świątyni jest najbardziej tradycyjną i autentyczną wersją tej terapii.
Cennik jest dość długi, ale nawet najbardziej wyrafinowana usługa w porównaniu z Polską kosztuje grosze – za 30–40 złmożemy liczyć na godzinny masaż całego ciała.
Odwiedzając świątynie w Tajlandii należy pamiętać o stosownym ubiorze – zakryte ramiona, długie spodnie lub spódnice, a przed wejściem zawsze zdejmujemy buty.
Kolejny kompleks świątynny dostępny z rzeki to Wat Arun, czyli Świątynia Świtu – jeden z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Bangkoku i ważniejszych miejsc kultu religijnego w Tajlandii.
Budowla poświęcona jest bóstwu hinduskiemu Arunie, personifikacji poranka i świtu. Charakterystyczna wieża o wysokości 79 m pokryta jest kawałkami porcelany i połyskuje w słońcu.
Warto zobaczyć też Wat Saket (Złotą Górę) oraz najważniejszą z setek świątyń – Wat Phra Kaew, czyli Świątynię Szmaragdowego Buddy.
Znajduje się ona w Kompleksie Pałacowym, na zwiedzanie którego trzeba poświęcić prawie cały dzień. Wstęp kosztuje 500 batów (ok. 55 zł) i obejmuje pokaz historycznych tańców tajskich.
Kompleks królewski ocieka przepychem – złote stupy, rzeźby demonów i świętych, mozaiki i kolory. Zwiedzamy go ubrani jak do świątyni.
Nie wszystko złoto
W Bangkoku są dwa posągi Wielkiego Buddy. Pierwszy to złoty posąg o wysokości 69 metrów w świątyni Wat Paknam Phasi Charoen, ukończony w 2021 roku. Obok znajduje się szklana stupa, w której światło załamuje się na przezroczystych, zielonkawych krawędziach.
Drugi Wielki Budda znajduje się w chińskiej dzielnicy w świątyni Wat Traimit. Jest mniejszy, waży 5,5 tony, ale wykonany z czystego złota. Przez wieki był ukryty pod tynkiem, aż pewnego dnia tynk pękł i odkryto jego prawdziwą zawartość.
Sama Chińska Dzielnica (Yaowarat) to labirynt bazarów, sklepów jubilerskich i stoisk pachnących przyprawami.
Tuż obok znajduje się Indyjska dzielnica Phahurat (Little India) – pełna tkanin, przypraw i sikhijskich świątyń. Największa z nich, Siri Guru Singh Sabha Gurdwara, zachwyca złotą kopułą.
Jeśli zakupy, to tylko targ
Bazary w chińskiej i indyjskiej dzielnicy to tylko przedsmak tego, co znajdziemy na największym w Bangkoku Chatuchak Weekend Market.
Rynek mieści od 8 do 15 tysięcy stoisk, które odwiedza co weekend kilkaset tysięcy osób. To najlepsze miejsce na zakup pamiątek, ubrań i lokalnych drobiazgów.
Inne słynne bazary to Maeklong Railway Market i Damnoen Saduak Floating Market.
Maeklong jest niezwykły – bazar rozłożony na torach zwija się w kilka sekund, gdy przejeżdża pociąg, by zaraz znów się rozłożyć. Pociąg przejeżdża kilkadziesiąt centymetrów od stóp sprzedawców.
Z kolei Damnoen Saduak to pływający targ, na który płynie się łodzią napędzaną samochodowym silnikiem. Wynajem kosztuje 2500–3000 batów (ok. 275–330 zł) za 3-godzinną wycieczkę po kanałach i wioskach rybaków.
Choć to miejsce turystyczne, klimat, kolory i zapachy są jedyne w swoim rodzaju.
Nowoczesne oblicze Bangkoku
Bangkok to nie tylko stare świątynie czy bazary. Tu historia miesza się z nowoczesnością.
Dzielnica Siam to najnowocześniejsza część miasta – centra handlowe MBK Center, Siam Paragon i Iconsiamprzyciągają tłumy. W tym ostatnim znajduje się ponad 5000 sklepów i luksusowe restauracje.
Warto odwiedzić też Muzeum Jima Thompsona, amerykańskiego przedsiębiorcy, który przyczynił się do rozwoju przemysłu jedwabniczego.
Wieczorem warto zjeść kolację podczas rejsu po rzece Menam (Chao Phraya) z muzyką na żywo albo wjechać do jednego z sky barów, takich jak Sirocco, skąd roztacza się widok 360° na całe miasto.
Ilość atrakcji w Bangkoku jest tak ogromna, że trudno podjąć decyzję, z czego zrezygnować, a co zobaczyć. Pewne jest jedno – Bangkok nie da się zwiedzić w 2–3 dni. To miasto, które zostaje w pamięci na długo.
Fot. T. Nowak