werandcountry.pl weranda.pl
  • W podróży

Bangkok. Co zobaczyć, gdzie zjeść i jak zaplanować zwiedzanie tajskiej stolicy

autor: Tomasz Nowak

Bangkok to miasto, które nigdy nie zasypia – pełne kontrastów, zapachów, dźwięków i kolorów. Świątynie, pływające targi, uliczne jedzenie z gwiazdkami Michelina i rejsy po rzece Chao Phraya tworzą tu fascynujący chaos, którego nie da się zapomnieć. Sprawdź, co warto zobaczyć w Bangkoku i jak zaplanować pobyt w tym niezwykłym mieście.

Bangkok. Tygiel smaków i kultur

W Bangkoku wszystko się miesza. Stare z nowym, tradycyjne z nowoczesnym, ultra bogactwo ze skrajną biedą. Mieszają się także religie, języki, zapachy i smaki. To co jest stałe to życzliwość mieszkańców, którzy są zawsze uśmiechnięci.

Niecierpliwy dźwięk gwizdka pogania podróżnych aby szybko wsiadali na pokład długiej łodzi. Kolejny modulowany dźwięk jest już skierowany do sternika. Oznacza - wszyscy wsiedli, możesz odbijać. Śruba zaczyna mielić wodę. Łódź szybko opuszcza przystań i zmierza do następnego przystanku na drugim brzegu rzeki Menam (Chao Phraya), gdzie jegomość z gwizdkiem znowu zacznie kierować ludźmi.

Łódź to tramwaj rzeczny Chao Phraya Express Boat - najszybszy środek transportu, którym można dostać się z peryferii do centrum Bangkoku.

Łodzie Chao Phraya Express Boat trudno przegapić choćby ze względu na donośnie gwizdy kierownika. W Bangkoku pływają po czterech liniach: pomarańczowej, żółtej, zielonej oraz niebieskiej, i są oznaczone flagami w stosownych kolorach. Żółta i zielona przeznaczone są głównie dla Tajów płynących do pracy w city lub wracających. Niebieska jest droższą linią turystyczną, a optymalna jest pomarańczowa.

Tramwaj pływa co kilka - kilkanaście minut i zatrzymuje się w pobliżu większości atrakcji. Nie ma potrzeby rozglądać się za biletami. Jak przypłynie - wsiadamy zgodnie z dyspozycjami gwizdka. Zaraz podejdzie do nas konduktor z charakterystyczną metalową rurką, która jest jednocześnie kasą, zasobnikiem biletów i kasownikiem. Zapłacimy 16 batów niezależnie od długości trasy, co oznacza, że przejazd z jednego na drugi koniec sześcio milionowego miasta będzie nas kosztował jakieś złoty siedemdziesiąt. A wszystko to w chłodzie bijącym od rzeki i z widokami na nadrzeczną zabudowę.

Posąg Złotego Buddy w Wat Traimit w Bangkoku, wykonany z litego złota i otoczony bogato zdobionym ołtarzem.
Rząd złotych posągów Buddy w Wat Pho w Bangkoku, ustawionych wzdłuż czerwonego sufitu świątyni.
Wat Arun w Bangkoku – widok na świątynne dachy i misternie zdobione wieże pokryte porcelaną.
Bogato zdobione stupy w Wat Pho w Bangkoku z mozaiką z porcelany i złotymi ornamentami.
Złoty Budda i świątynie to symbole Bangkoku.

Gwiazdki Michelina nie dla bogaczy

Największa bzdura jaką powszechnie można przeczytać na forach dotyczących podróży do Tajlandii brzmi:
“Na zwiedzanie Bangkoku szkoda czasu, wystarczą dwa-trzy dni, bo nie ma tam co robić”.

Prawda jest taka, że w miejscu, o którym tubylcy mówią:
“Miasto aniołów, wielkie miasto [i] rezydencja świętego klejnotu Indry [Szmaragdowego Buddy], niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi…”,
nawet miesiąc pobytu to za mało.

Każdego dnia będziemy odkrywać coś co nas zadziwi, a przynajmniej zaskoczy. Przykłady?

Przypuśćmy, że zgłodnieliśmy. Możemy zjeść w każdej chwili bo co kilka kroków stoi wózek z jedzeniem, albo stoisko, albo garkuchnia, albo knajpka… W prawie każdym z tych miejsc zjemy smacznie i tanio, ale w samym Bangkoku są 34 miejsca wyróżnione przynajmniej jedną gwiazdką Michelina.

Między gwiazdkami azjatyckimi i europejskimi jest jednak różnica. Podczas gdy w Europie mało kogo stać na to, by stołować się w lokalu tego typu, tu stać każdego. Tak więc w kolejce do wolnego stolika stoi zarówno turysta, sprzedawca mydła i powidła z sąsiedniego sklepiku, jak i biznesmeni pilnowani przez uzbrojonego ochroniarza, których przywiozła limuzyna parkująca obok na chodniku.

Biorąc pod uwagę, że na stronie Michelina testerzy chwalą 196 z tysięcy miejsc, w których karmią Tajowie, samo sprawdzenie, czy się nie mylili, zajmie nam więcej czasu niż trzy dni.

Techno, rap i reggae

Tramwajem rzecznym dotrzemy w pobliże Khao San Road. To krótka ulica, która pierwotnie była miejscem handlu ryżem (Khao San oznacza właśnie zmielony ryż).

Później stała się miejscem zbornym dla podróżnych zwanych backpckersami (podróżujących z plecakiem). Dziś jest absolutnym centrum turystycznym miasta. Słynie z barów i klubów nocnych.

Pełna jest straganów z jedzeniem, odzieżą, pamiątkami, salonów tatuażu i masażu, całodobowego gwaru i imprezowego klimatu. Zresztą nie tylko Khao San, ale cały kwartał. Można tu przenocować w hotelu lub hostelu.

Blisko stąd do Wielkiego Pałacu Królewskiego i Świątyni Szmaragdowego Buddy. To stąd można złapać turystyczne autobusy do wszystkich głównych destynacji w Tajlandii oraz do państw ościennych. Pomogą nam w tym dziesiątki rozrzuconych wszędzie bardzo tanich biur turystycznych.

Ale sama Khao San Road to przede wszystkim kluby muzyczne i impreza. Gdy słońce schowa się za horyzontem zaczyna grać muzyka. Na ulicy pojawiają się pierwsi chętni do zabawy.

Muzyka gra bardzo głośno - wydaje się, że każdy z klubów chce zagłuszyć konkurencję. Migają światła. Świecą neony. Najlepsze kluby: Lava, The Club, Khao San Center, Gullivers, 999 West, Brick Bar, Cliff Club, Gazebo i inne - szybko wypełniają się po brzegi.

Już wkrótce Khao San staje się trudnym do pokonania morzem głów i spoconych ciał rozgrzanych tańcem oraz lokalnym rumem z colą podawanym w wiaderkach. Jutro będzie ciężki dzień, ale Bangkok sam się nie zwiedzi.

Pływający targ Damnoen Saduak
Kobieta na pływającym targu w Bangkoku sprzedająca owoce z łodzi, otoczona turystami pod kolorowymi parasolami.
Złote figury mnichów i pływający targ Damnoen Saduak. te atrakcje zdecydowanie warto zobaczyć w Bangkoku.

Świątynie wielu religii

Rano warto zjeść lekkie śniadanie przy którymś ze straganów stojących na ulicy, wsiąść na Chao Phraya Express Boat i popłynąć do świątyni Wat Pho znanej jako Świątynia Leżącego Buddy.

Wat Pho jest jedną z największych (powierzchnia: 80.000m²) i najstarszych świątyń buddyjskich w Bangkoku. Znajdziemy w niej ponad tysiąc wizerunków Buddy oraz ogromny złoty posąg Odpoczywającego Buddy. Wokół posągu rozmieszczono 108 mis – aby zapewnić sobie szczęście należy do każdej wrzucić pieniążek.

Wat Pho jest najsłynniejszym w Tajlandii ośrodkiem nauki masażu tajskiego. Masaż wykonany w świątyni jest najbardziej tradycyjną i autentyczną wersją tej terapii.

Cennik jest dość długi, ale nawet najbardziej wyrafinowana usługa w porównaniu z Polską kosztuje grosze – za 30–40 złmożemy liczyć na godzinny masaż całego ciała.

Odwiedzając świątynie w Tajlandii należy pamiętać o stosownym ubiorze – zakryte ramiona, długie spodnie lub spódnice, a przed wejściem zawsze zdejmujemy buty.

Kolejny kompleks świątynny dostępny z rzeki to Wat Arun, czyli Świątynia Świtu – jeden z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Bangkoku i ważniejszych miejsc kultu religijnego w Tajlandii.

Budowla poświęcona jest bóstwu hinduskiemu Arunie, personifikacji poranka i świtu. Charakterystyczna wieża o wysokości 79 m pokryta jest kawałkami porcelany i połyskuje w słońcu.

Warto zobaczyć też Wat Saket (Złotą Górę) oraz najważniejszą z setek świątyń – Wat Phra Kaew, czyli Świątynię Szmaragdowego Buddy.

Znajduje się ona w Kompleksie Pałacowym, na zwiedzanie którego trzeba poświęcić prawie cały dzień. Wstęp kosztuje 500 batów (ok. 55 zł) i obejmuje pokaz historycznych tańców tajskich.

Kompleks królewski ocieka przepychem – złote stupy, rzeźby demonów i świętych, mozaiki i kolory. Zwiedzamy go ubrani jak do świątyni.

Rejs po Bangkoku.
Budynek Parlamentu Tajlandii w Bangkoku, nowoczesna konstrukcja z elementami złotej stupy na szczycie.
Dzielnica chińska w Bangkoku.
Stet food w Bangkoku.
Bangkok zaskakuje różnorodnością.

Nie wszystko złoto

W Bangkoku są dwa posągi Wielkiego Buddy. Pierwszy to złoty posąg o wysokości 69 metrów w świątyni Wat Paknam Phasi Charoen, ukończony w 2021 roku. Obok znajduje się szklana stupa, w której światło załamuje się na przezroczystych, zielonkawych krawędziach.

Drugi Wielki Budda znajduje się w chińskiej dzielnicy w świątyni Wat Traimit. Jest mniejszy, waży 5,5 tony, ale wykonany z czystego złota. Przez wieki był ukryty pod tynkiem, aż pewnego dnia tynk pękł i odkryto jego prawdziwą zawartość.

Sama Chińska Dzielnica (Yaowarat) to labirynt bazarów, sklepów jubilerskich i stoisk pachnących przyprawami.

Tuż obok znajduje się Indyjska dzielnica Phahurat (Little India) – pełna tkanin, przypraw i sikhijskich świątyń. Największa z nich, Siri Guru Singh Sabha Gurdwara, zachwyca złotą kopułą.

Jeśli zakupy, to tylko targ

Bazary w chińskiej i indyjskiej dzielnicy to tylko przedsmak tego, co znajdziemy na największym w Bangkoku Chatuchak Weekend Market.

Rynek mieści od 8 do 15 tysięcy stoisk, które odwiedza co weekend kilkaset tysięcy osób. To najlepsze miejsce na zakup pamiątek, ubrań i lokalnych drobiazgów.

Inne słynne bazary to Maeklong Railway Market i Damnoen Saduak Floating Market.

Maeklong jest niezwykły – bazar rozłożony na torach zwija się w kilka sekund, gdy przejeżdża pociąg, by zaraz znów się rozłożyć. Pociąg przejeżdża kilkadziesiąt centymetrów od stóp sprzedawców.

Z kolei Damnoen Saduak to pływający targ, na który płynie się łodzią napędzaną samochodowym silnikiem. Wynajem kosztuje 2500–3000 batów (ok. 275–330 zł) za 3-godzinną wycieczkę po kanałach i wioskach rybaków.

Choć to miejsce turystyczne, klimat, kolory i zapachy są jedyne w swoim rodzaju.

Nowoczesne oblicze Bangkoku

Bangkok to nie tylko stare świątynie czy bazary. Tu historia miesza się z nowoczesnością.

Dzielnica Siam to najnowocześniejsza część miasta – centra handlowe MBK CenterSiam Paragon i Iconsiamprzyciągają tłumy. W tym ostatnim znajduje się ponad 5000 sklepów i luksusowe restauracje.

Warto odwiedzić też Muzeum Jima Thompsona, amerykańskiego przedsiębiorcy, który przyczynił się do rozwoju przemysłu jedwabniczego.

Wieczorem warto zjeść kolację podczas rejsu po rzece Menam (Chao Phraya) z muzyką na żywo albo wjechać do jednego z sky barów, takich jak Sirocco, skąd roztacza się widok 360° na całe miasto.

Ilość atrakcji w Bangkoku jest tak ogromna, że trudno podjąć decyzję, z czego zrezygnować, a co zobaczyć. Pewne jest jedno – Bangkok nie da się zwiedzić w 2–3 dni. To miasto, które zostaje w pamięci na długo.

Fot. T. Nowak