werandcountry.pl weranda.pl
Reklama - Kontynuuj czytanie poniżej
  • W podróży
  • W hotelu

Sezon na grzyby. Gdzie jechać i jak połączyć koszyk z weekendem w hotelu

autor: Agnieszka Kaszuba

Jesień to idealny czas na grzybobranie: poranne mgły, ciepłe noce i wilgotne runo robią swoje. Coraz więcej osób łączy poranny wypad do lasu z popołudniowym relaksem w basenie lub saunie – to przyjemna, prosta recepta na weekend blisko natury.

Z perspektywy branży turystycznej „koszyk + wellness” to jeden z najmocniejszych mikrotrendów tej jesieni.

– Widzimy wyraźny wzrost zainteresowania takimi wyjazdami: poranna ‘kąpiel leśna’, wieczorem wellness – to dziś najczęstszy scenariusz naszych klientów” – mówi Alicja Jagodzińska, e-commerce managerka w platformie rezerwacyjnej Triverna.pl.

Taki układ działa szczególnie dobrze, gdy zapowiada się wilgotny front i dwa poranki pod rząd – runo lubi stabilne warunki. Klucz? Lekkie śniadanie, termos, koszyk zamiast reklamówki i powrót do hotelu przed największym ruchem.

weekend, żeby naprawdę odpocząć”. Każdy rozdział ma pełną objętość, styl reporterski i pasuje między wstęp a listę miejscówek.

Dlaczego teraz? Krótkie okno i zwyczaje Polaków

Sezon na grzyby w Polsce ma swój niepowtarzalny rytm – zaczyna się wraz z pierwszymi chłodnymi porankami i dłuższymi nocami, a kończy, gdy liście opadną i runo przeschnie. W tym roku to okno jest szczególnie sprzyjające: stabilne temperatury, regularne opady i ciepłe noce powodują, że w lasach pojawiają się zarówno młode maślaki, jak i dorodne borowiki. Coraz więcej osób traktuje grzybobranie nie tylko jako hobby, lecz jako pełnoprawny powód do weekendowego wyjazdu, często z noclegiem i dodatkowymi atrakcjami.

To nie jest margines: blisko 53 proc. Polaków deklaruje, że co najmniej raz w sezonie wybiera się na grzyby, a z polskich lasów rocznie znosimy nawet 100 tysięcy ton grzybów o wartości około 700 milionów złotych. Grzyby stały się też elementem tożsamości – koszyk i nożyk w bagażniku to znak, że zaczęła się jesień. W tym roku dodatkowym magnesem są krótkie wyjazdy w stylu slow travel, łączące poranny las z popołudniowym relaksem. Platformy rezerwacyjne notują wzrost zainteresowania takimi wyjazdami: wrzesień +30 proc. październik +49 proc. w stosunku do zeszłego roku.

– Nie trzeba jechać daleko, żeby poczuć zapach igliwia i zobaczyć mgłę nad polaną – mówi Alicja Jagodzińska, e-commerce managerka w platformie rezerwacyjnej Triverna.pl. – Najczęstszy scenariusz naszych klientów to piątkowy przyjazd do hotelu, poranne wejścia do lasu w sobotę i niedzielę, popołudniowe wellness i spokojna kolacja. W efekcie z weekendu wracają z pełnymi koszami i naprawdę wypoczęci.

Wellness po koszyku – jak ułożyć weekend, żeby naprawdę odpocząć

Zbieranie grzybów to przyjemność, ale i wysiłek: poranne mgły, kilka kilometrów marszu w miękkiej ściółce, koszyk w ręku. Dlatego coraz więcej osób planuje regenerację jako integralną część wyjazdu. Najlepiej działa prosty rytm: poranne wejście do lasu na czczo albo po lekkim śniadaniu, powrót do bazy około południa, a potem długi blok odpoczynku.

– Poranna kąpiel leśna i popołudniowa kąpiel w basenie – to dziś przepis na idealny jesienny weekend – podkreśla Alicja Jagodzińska.

W praktyce oznacza to wybór hotelu czy pensjonatu, który oprócz noclegu oferuje saunę suchą i parową, jacuzzi, banie zewnętrzne albo basen pod chmurką. Kontrast temperatur po chłodnym poranku działa jak reset dla mięśni i układu odpornościowego.

Najczęściej wybierane zabiegi po grzybobraniu to seanse saunowe z naparzaniem, krótkie masarze pleców lub nógoraz kąpiele solankowe lub siarczkowe, które rozluźniają ciało po kilkugodzinnym marszu. Po takim bloku regeneracji łatwiej wysuszyć i posegregować grzyby, przygotować kolację i zaplanować kolejny poranek. To model „wellness po koszyku” – rytm, który pozwala naprawdę odpocząć, a nie tylko „zaliczyć” las.

Warto też pamiętać o prostych zasadach: dużo wody, lekka przekąska po saunie, oddech w chłodnym powietrzu między seansami. Efekt? Wyjazd, który łączy w sobie tradycję grzybobrania z nowoczesnym podejściem do zdrowia i relaksu.

Zbieranie grzybów w lesie

Jesień to idealny czas na grzybobranie. 

Śląskie – Beskid Żywiecki, Beskid Śląski i Lasy Rudzkie

Pofalowany teren i mozaika świerków, buków oraz starych sośnin tworzą jedne z najwdzięczniejszych poligonów grzybiarskich. Po deszczu i przy nocnych mgłach w dolinach „podnoszą głowy” podgrzybki i maślaki, a na skrajach dróg zrywkowych oraz pod bukami najłatwiej trafić na borowiki.

W Beskidach dobrze działa strategia ‘na kontur’: przejście brzegiem drzewostanu, gdzie ściółka jest mniej zbita, a światło rozprasza się między pniami – podpowiada Jagodzińska.

W planie: świt na grani, zejście przez bukowinę, a po południu sauna i coś ciepłego.

Dolnośląskie – Bory Dolnośląskie, Kotlina Jeleniogórska, okolice Karpacza

Monumentalne sosny Borów Dolnośląskich gwarantują długie, równe dukty – świetne dla rodzin i początkujących. W starszych sośninach licz na maślaki i koźlarze, w mieszanych – na podgrzybki. Im bliżej podgórza, tym ciekawsza mozaika gatunków; po ciepłych opadach i przy umiarkowanym wietrze trafiają się ładne borowiki.

– To region na dwa poranki z rzędu – dzień pierwszy na rozpoznanie, dzień drugi na systematyczne przejście znalezionych sektorów” – radzi Jagodzińska.

Popołudniowy bonus: termalne strefy i baseny w okolicznych hotelach.

Małopolskie – Puszcza Dulowska, Puszcza Niepołomicka, okolice Olkusza i Myślenic

Łagodne, dostępne tereny z sosną i brzozą sprzyjają spokojnemu zbieraniu „od ścieżki do ścieżki”. Po ciepłych opadach szybko wchodzą maślaki, potem podgrzybki; w starych buczynach trafiają się borowiki – szczególnie na granicy drzewostanów.

– W Małopolsce działa siatka krótkich pętli: 60–90 minut i powrót do auta, zamiast jednego długiego marszu – mówi Jagodzińska. Łatwo połączyć wypad z kolacją w mieście i krótką sesją w saunie.

Wielkopolskie – Puszcza Notecka, okolice Zbąszynia i Nowego Tomyśla

Szerokie, piaszczyste dukty i stare sośniny to klasyka na maślaki.

– W Noteckiej szukaj wysp liściastych: pojedyncze dęby i brzozy bywają migotką na borowiki i koźlarze – podkreśla Jagodzińska.

Poranny spacer nad wodą, potem pętle po suchszych wyniesieniach; po południu – jezioro, ognisko i suszenie pierwszych zbiorów.

Podkarpackie – Julin, Brzóza Królewska, Beskid Niski i okolice Arłamowa

Długie, spokojne doliny, buczyny przeplecione świerczyną i mały ruch – to przepis na udany weekend. Borowiki lubią starsze drzewostany, rydze pojawiają się na skrajach sośnin i świerczyn.
„Tu warto wyjść wcześniej niż gdzie indziej – start o 5:30–6:00 pozwala ‘wejść’ w mgły i przejść swoje sektory, zanim ruszą spacerowicze – radzi Jagodzińska.

Idealnie łączy się to z bazą hotelową w górach.

Pomorskie – bory nadmorskie: okolice Trójmiasta, Białogóry i Jeziora Bieszkowickiego

Wydmowe bory sosnowe z równymi ścieżkami to pewnik na rodzinny wypad. Po wilgotnych wiatrach zachodnich szybko pojawiają się maślaki i podgrzybki, a w zagłębieniach terenu koźlarze.

– Nad morzem dobrze działa zasada ‘plaża po koszyku’: dwie godziny w lesie, krótka przerwa przy wodzie i powrót na drugą pętlę po zmianie nasłonecznienia” – mówi Jagodzińska. Po sezonie plaże są puste, a w hotelach łatwiej o strefę relaksu.

Mazowieckie – Puszcza Bolimowska, Wólka Radzymińska, Międzylesie

Blisko Warszawy, z dobrym dojazdem i czytelną siatką dróg. Sosna z brzozą to świetny duet dla początkujących: po nocnych opadach często „wchodzą” maślaki, a przy dłuższej wilgoci – podgrzybki aż do listopada.

– Wokół stolicy sprawdza się taktyka ‘dwa krótkie wejścia zamiast jednego długiego’: poranek i wczesne popołudnie – inne światło, inne ‘okna’ w runie – podpowiada Jagodzińska. Po wszystkim szybki skok do sauny i kolacja w mieście.

Łódzkie – Lasy Łagiewnickie, Grotniki, okolice Bełchatowa i Zduńskiej Woli

Dostępne parkingi, krótkie pętle i dużo miejsc „na pierwszy koszyk”. W młodych sośninach szukaj maślaków, przy przecinkach i dawnych zrębach koźlarzy, a w starszych fragmentach z domieszką buka – borowików.

– To region dla tych, którzy nie chcą daleko jechać, ale cenią rytm: godzina w lesie, przerwa, druga godzina innym duktem – mówi Jagodzińska.

Opolskie – Turawa, okolice Głuchołazów oraz powiaty kluczborski i brzeski

Różnorodne siedliska: od suchych borów po żyźniejsze zagajniki z dębem. Po ciepłym deszczu sprawdzaj obrzeża dróg ogniowych – tam ściółka szybciej przesycha i łatwiej wypatrzeć borowika.

– W Opolskiem dobrze czyta się mikrowybrzuszenia terenu: grzyby lubią ‘ramiona’ między zagłębieniami, gdzie woda nie stoi po kostki – dodaje Jagodzińska.

Warmińsko-Mazurskie – bory wokół Szczytna, Mrągowa i Nidzicy

Kultowe dla wielu grzybiarzy: gęste sosny z brzozą, jeziora i równe dukty. Po stabilnej, wilgotnej pogodzie wchodzą podgrzybki, a w starych buczynach trafiają się piękne borowiki.

– To region, gdzie warto robić ‘wachlarz’ wyjść: krótki poranek, przerwa nad wodą i druga runda, kiedy słońce ruszy niżej – radzi Jagodzińska. Do tego mnóstwo miejsc z saunami i gorącymi baniami.

Fot. Shutterstock