- W podróży
- W podróży
Zaskakująca Warszawa: atrakcje mniej oczywiste, których mogą nie znać sami mieszkańcy stolicy
Starówka, Łazienki, znane muzea? Jeśli jesteś ciekaw nieoczywistych miejsc w stolicy i atrakcji, idealnych na aktywne spacery po Warszawie, zapraszamy na przegląd! Sprawdź, które z nich warto odwiedzić.
1/9 Pierwsze z nieoczywistych miejsc – Plac Słoneczny, który miał być zegarem
Kameralne uliczki Starego Żoliborza to okolice Warszawy, które mają nieodparty urok. Znajdziecie tam wręcz zaskakujące miejsca. Kilka z nich wygląda tak, jakby żywcem przeniesiono je z kresowych rezydencji magnackich, inne wabią willami zaprojektowanymi według światowych trendów okresu międzywojennego. Niewątpliwie Żoliborz to jedna z tych dzielnic na mapie Warszawy, które warto odwiedzić.
Szczególne miejsce na mapie Żoliborza Oficerskiego, położonego pomiędzy Cytadelą a ul. Krasińskiego, to wcale nie pomnik ani punkt widokowy, ale plac Słoneczny. Powód? Urbaniści i architekci odpowiadający za jego kształt zaplanowali, że będzie on… tarczą zegara. Wskazówką miała być wysmukła topola, której cień wskazywałby godzinę. Niestety, błyskotliwa koncepcja połączenia natury z architekturą nie powiodła się z banalnej przyczyny – posadzono tutaj drzewo, którego konary rozchodzą się we wszystkich kierunkach.
2/9 Osiedle Jazdów – warszawska atrakcja slow life w zgiełku miasta
W cieniu Alej Ujazdowskich, za Parkiem Ujazdowskim i tuż obok Trasy Łazienkowskiej, skrywa się miejsce, w którym panuje cisza, spokój i harmonia, co dziś w Warszawie jest raczej rzadkością. Jest tu m.in. aleja Marzycieli i aleja Ogrodników, a także ulica Johna Lennona. Tą enklawą jest osiedle Jazdów, składające się z drewnianych domków, nazywanych fińskimi. Do Warszawy trafiły one kilka lat po wojnie, żeby dać schronienie ekipom architektów, urbanistów i inżynierów pracujących nad odbudową stolicy. Miały być częścią reparacji wojennych płaconych przez Finlandię Związkowi Radzieckiemu, który zdecydował, że Warszawie najbardziej się one przydadzą.
Początkowo podobne kolonie ustawiono też pod skarpą (obecnie osiedle Szwoleżerów) i na skraju Pola Mokotowskiego (w jednym z tamtejszych domów mieszkał jako dziecko Ryszard Kapuściński, niestety w ostatnich latach domek ten popadł w całkowitą ruinę). Kilkanaście lat temu władze miasta uznały, że teren domków fińskich przy Parku Ujazdowskim jest tak wartościowy inwestycyjnie, że należy wykwaterować mieszkańców Jazdowa, a tu pobudować biurowce. Opór warszawiaków był tak wielki, że sporą część drewniaków udało się ocalić. Dziś w kilku z nich działają rozmaite organizacje – stołeczne i pozarządowe, odbywają się warsztaty i rozmaite spotkania, a nawet półkolonie dla dzieci. Niedawno postawiono tu Telefon na wietrze, inspirowaną japońskimi wzorami instalację, gdzie można pożegnać zmarłych bliskich.
Na Jazdowie ciągle pojawiają się rozmaite ciekawe inicjatywy oddolne. To miejsce w Warszawie, w którym można spędzić czas aktywnie np. podczas potańcówki albo leniuchując na leżakach.
Jeśli marzy ci się więcej nieoczywistych spacerów po Warszawie zobacz nasze podpowiedzi tutaj.

Na osiedlu Jazdów, w domkach fińskich, działają obecnie 22 organizacje zrzeszone pod hasłem Otwarty Jazdów. Program ich działań znajdziecie na stronie jazdow.pl
3/9 Warszawa dla dorosłych – Muzeum Polskiej Wódki na Pradze
Kto jako pierwszy uznał, że picie wódki służy zdrowotności? Kto w szlacheckich dworach pilnował, żeby opoje nie dorwały się do gorzałki? Ile butelek wódki można było dostać za... konia? To tylko kilka pytań, na które odpowiedź można usłyszeć podczas wizyty w Muzeum Polskiej Wódki, otwartym latem ubiegłego roku, w najbardziej odpowiednim do tego miejscu, czyli w praskiej Wytwórni Wódek Koneser na warszawskiej Pradze.
Podczas godzinnej trasy można sprawdzić się w roli producenta wódki, włożyć okulary VR i przetestować, jak kolejne promile zmieniają percepcję i dowiedzieć się, m.in. która ze światowych sław muzycznych zażądała gaży…w płynie. Zwieńczeniem zwiedzania jest degustacja trzech gatunków wódki. Oprowadzenie rozpoczyna się co 20 minut, licząc od pełnej godziny, a wizytę można połączyć z obiadem lub kolacją w jednej z kilku działających tu restauracji i barów albo po wycieczce napić się czekolady w Pijalni Czekolady Wedla, która także ma tutaj swój oddział.




4/9 Nieoczywiste atrakcje stolicy, czyli weekend w Warszawie nad Wisłą
W ostatnich 10 latach brzegi Wisły zyskały zupełnie nowe oblicze. Lewy brzeg Wisły, ten po stronie Centrum, zamieniono w bulwary, z kanjpami, restauracjami i atrakcjami dla dzieci (trampoliny, fontanny ryby, w których można się kąpać). Prawy brzeg natomiast ma wciąż dziki charakter, opatrzony certyfikatem Obszar Natura 2000, z wygodną ścieżką, którą pieszo lub na rowerze, można wybrać się na wyprawę wśród dzikiej przyrody, obserwujac ptaki i robiąc przystanki na plażach. Warto odwiedzić oba brzegi.
Ale równie warte uwagi jest odkrycie warszawskiej Wisły od strony wody i atrakcji w Warszawie, o jakich – być może – nie miałeś pojęcia. Jedną z nich, będzie możliwość wybrania się na kolację… na środku rzeki. A dokładniej – na pokładzie drewnianej łodzi albo na niewielkiej piaszczystej wyspie (jeśli poziom wody na to pozwala) obok Mostu Poniatowskiego. Brzmi jak doskonałe miejsce na zaręczyny? Również, ale nawet jeśli nie macie takich planów, przyznajcie, że to wyjątkowy sposób spędzenia wieczoru z bliską osobą albo przyjaciółmi.
Jeśli masz ducha sportowca, zapewne przypadnie Ci do gustu możliwość wybrania się do Młocin albo na Bielany kajakiem. Możesz wypożyczyć go indywidualnie w Porcie Czerniakowskim albo zdecydować się na trwającą pół dnia eskapadę z przewodnikiem, który po drodze – w zależności od tematu spływu – zapozna Was z bogactwem nadwiślańskiej przyrody albo przybliży mało znane ciekawostki z historii Warszawy.
Z lewego brzegu Wisły tylko dwa kroki dzielą cię od Powiśla. Może warto wyskoczyć tam na lody, na przykład do włoskiej lodziarni, którą polecamy wśród 7 miejsc, gdzie zjesz najlepsze lody w Warszawie.

5/9 Forty carskie polecana atrakcja w Warszawie
Co w Warszawie zaciekawi miłośników historii, ale będzie też atrakcją dla dzieci? Forty!
Warto wiedzieć, że jedną z dróg prowadzących do placu Słonecznego jest ta, która wiedzie przez park Żeromskiego i fort Sokolnickiego. Skąd tutaj twierdza – zapytasz może. Wszystko zaczęło się po powstaniu listopadowym. Za jego organizację warszawiacy zostali ukarani koniecznością zapłacenia okrągłego miliona rubli na budowę potężnej twierdzy – Cytadeli. Przez kolejny wiek skutecznie zablokowała ona rozwój miasta ku północy. Początkowo nosiła nazwę Aleksandrowskiej, na cześć cara. Po kilkunastu latach otoczono ją dodatkowo siedmioma fortami: sześciu na lewym brzegu, jednym na prawym. Wzniesiono je po to, by kontrolować sytuację w wypadku ewentualnych zamieszek.
Siergiej, Aleksiej, Władimir. Forty Sokolnickiego, Traugutta i Legionów początkowo miały rosyjskie imiona.

Forty miały rosyjskie imiona: m.in. Siergiej, Aleksiej, Władimir. Z czasem, już w II Rzeczpospolitej, konstrukcjom których nie rozebrano, nadawano imiona bohaterskich wojskowych, generałów, dowódców albo nazwy kojarzące się z wojskiem Niepodległej. I tak dawny fort Siergiej dostał za patrona Michała Sokolnickiego – twórcę obwarowań wojskowych kilku miast, fort Aleksiej – Romualda Traugutta, fort Władimir został fortem Legionów. Dziś fort Sokolnickiego to wspaniała, przykryta szklanym dachem przestrzeń na koncerty i różnego rodzaju imprezy kulturalne oraz towarzyskie. Od lat znanym w Warszawie jest też aktywnie działająca kawiarnia Prochownia Żoliborz – to też część dawnego fortu.
6/9 Warto zobaczyć labirynt uliczek południowego Śródmieścia
Jeśli chcecie poczuć się jak w przedwojennej Warszawie, koniecznie wybierzcie się na spacer wąskimi ulicami południowego Śródmieścia. Kwartał między Alejami Jerozolimskimi a placem Politechniki składa się w większości z zachowanych, ponadstuletnich kamienic. Spektakularne wnętrze dawnego banku możecie odwiedzić na Nowogrodzkiej, a jeśli wyda się ono znajome, przypomnijcie sobie serial „Kariera Nikodema Dyzmy”, „Prawo Agaty”, „Diagnozę” czy film „Va Banque”. W każdym z nich wystąpił potężny budynek Banku Rolnego.
Później przesmykiem na wprost ulicy Pankiewicza możesz dostać się na zaplecze „położonego wieżowca”, czyli biurowca z lat 50., o głębokich glifach okiennych (z tego powodu nazywanego też „żyletkowcem”). Prawdziwa perełka stoi tuż obok – to budynek od pewnego czasu działający pod nazwą Ufficio Primo. Żeby docenić jego walory, najlepiej stanąć tuż przy Poznańskiej. Bryła, z grubsza wyglądająca jak florencki renesansowy pałac, przykryta jest dość płaską szklaną kopułą. Projektantem budowli – podobnie jak sąsiedniego biurowca – był Marek Leykam. Wnętrze, co ciekawe, jest okrągłe, a w ostatnich latach często staje się areną gali, rozdań nagród i tym podobnych imprez. Dlatego jeśli chcecie wiedzieć, co dzieje się w Warszawie i na jej salonach, śledźcie to miejsce.

Spektakularne wnętrze dawnego Banku Rolnego zagrało w serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”, „Prawie Agaty”, „Diagnozie” czy filmie „Va Banque”. Fot. Shutterstock
7/9 Nietypowe atrakcje turystyczne w Muzeum Ziemi
Nie wiem, czy jesteś bywalcem Muzeum Ziemi, znajdującego się w alei Na Skarpie. Warto odwiedzić je dla ciekawej kolekcji minerałów. A jeśli kamienie cię nie interesują, warto się tam wybrać, bo to miejsce kryje zaskakującą historię. Na podeście marmurowych schodów, prowadzących do piwnicy, można dojrzeć zaschnięte plamy krwi.
Dziś wiemy, że niedająca się zmyć, uporczywa, rdzawa plama na białej posadzce to krew ludzka, ale ustalenie tego faktu zajęło specjalistom dobrych kilkadziesiąt lat – udało się dopiero pod koniec lat 70. Wtedy już sprawnie połączono kropki i uznano, że musi to być krew powstańca, walczącego tu w 1944 roku. Dziś w willi znajduje się Muzeum Ziemi, ale nawet jeśli nie chcecie oglądać jego zbiorów, obsługa udostępni wejście na klatkę schodową do opisanej plamy krwi.

8/9 Getto na mapie Warszawy – bohaterowie zza węgła
Zastanawiałeś się kiedyś, skąd wiemy, jak wyglądało życie w getcie? Przecież legalna wymiana informacji z dwóch stron muru była mocno ograniczona. A jednak wiemy niemało. To w dużej mierze zasługa kilkunastoosobowej grupy osób skupionych wokół historyka Emanuela Ringelbluma, która utworzyła organizację Oneg Szabat (Radość Soboty). Działając w sposób całkowicie tajny, zbierali oni dokumenty życia codziennego: bilety, kartki żywnościowe, plakaty, ale też dokumenty osobiste, wspomnienia i relacje mieszkańców getta. Kiedy w 1942 roku informacje o masowych mordach na Żydach zaczęły przybierać na sile, skoncentrowali się na dokumentowaniu Zagłady. To, co zebrali, ukryli w trzech miejscach – dwa z nich udało się odnaleźć po wojnie. Większość twórców archiwum nie dożyła tego dnia. Archiwalia, trzymane w metalowych skrzynkach i bańkach na mleko, w większości zachowały się w bardzo dobrym stanie. Trzeciej części dokumentów nie odnaleziono do dziś.
Wydobyte z ziemi po wojnie dokumenty, listy i testamenty idących na śmierć, relacje świadków i ofiar ludobójstwa, ale też fotografie i rysunki można oglądać w ramach niedawno otwartej wystawy stałej w Żydowskim Instytucie Historycznym – „Czego nie mogliśmy wykrzyczeć światu”. Dwadzieścia lat temu Archiwum trafiło na listę UNESCO – „Pamięć świata”.
W ostatnich latach zyskało też ciekawe upamiętnienie na terenie dawnego getta, przy ul. Nowolipki 28 w postaci nowoczesnej instalacji z kamienia i szkła. Za projektem stoi Fundacja Formy Wspólne i Stacja Muranów.

Upamiętnienie Archiwum Ringelbluma na Muranowie zaprojektowała Fundacja Formy Wspólne. Fot. Formy Wspólne
9/9 Niebotyczne klatki schodowe
Jeśli zawsze marzyliście o podróży w czasie, swoje marzenie spełnicie wybierając się do gmachu głównego Politechniki Warszawskiej. Nie, nie, studenci nie skonstruowali jeszcze kapsuły czasu, lecz imponujące, potężne wnętrze z wielotraktową, bardzo efektowną klatką schodową, która do złudzenia przypomina tę, z zamku w Baranowie Sandomierskim. Nic dziwnego, że wysoki, otoczony krużgankami dziedziniec, to ulubione miejsce organizatorów spektakularnych imprez np. Balu Dziennikarzy, od lat odbywającego się właśnie w tym miejscu.
Co ciekawe, kiedy Polska odzyskała niepodległość i poszukiwano miejsca, w którym mógłby obradować Sejm, architekt Stefan Szyller zaoferował adaptację uczelnianego gmachu na potrzeby posłów. Zupełnie inaczej i tylko trochę skromniej prezentuje się klatka schodowej pobliskiego Wydziału Transportu. Będąc w okolicy zajrzyj do środka i przekonaj się, na którym ze słynnych zabytków starożytności wzorował się twórca tej spiralnej konstrukcji.
