- W podróży
Jesień w polskich parkach narodowych. Gdzie pojechać i co zobaczyć?
Jesień to najlepsza pora na podróż po polskich parkach narodowych. To czas złotych liści, porannych mgieł, rykowiska jeleni i odlatujących kluczy żurawi. Szlaki pustoszeją po lecie, przyroda zwalnia tempo, a człowiek może zobaczyć miejsca takie, jakie były od zawsze – dzikie, surowe, pełne melancholii i piękna. Każdy park ma swoją historię, swoją specyfikę i własne jesienne smaki.
Bieszczadzki Park Narodowy. Jesień w krainie połonin i ciszy
Jesienią Bieszczady zamieniają się w mozaikę barw, którą trudno znaleźć gdzie indziej w Polsce. Połoniny – Wetlińska, Caryńska i Bukowe Berdo – rozświetlają się rudymi trawami, które kontrastują z błękitem nieba i mgłami spływającymi w doliny. Październik to moment, gdy góry pustoszeją – po lecie zostają tylko ci, którzy potrafią docenić ciszę, a zamiast tłumów turystów towarzyszą nam jelenie. Ich rykowisko rozlega się wieczorami w bukowych lasach i nadaje wędrówkom niemal mistyczny charakter.
Historia Bieszczadzkiego Parku Narodowego sięga 1973 roku, kiedy zdecydowano się chronić najbardziej dziką część Karpat w Polsce. To jedyny park narodowy w naszym kraju, który należy do Międzynarodowej Sieci Rezerwatów Biosfery UNESCO. Właśnie tutaj można spotkać największe drapieżniki Europy – wilki, rysie i niedźwiedzie brunatne, a w dolinach San i Wołosatego od lat pojawiają się także żubry. Ta dzikość ma w sobie coś magnetycznego – kto raz jesienią stanął na grzbiecie Tarnicy, ten zapamięta widok na złoto-czerwone lasy ciągnące się aż po słowacką stronę.
Podróż w Bieszczady jesienią to także spotkanie z kulturą regionu. W wielu miejscach natrafimy na ślady dawnych wsi, które zniknęły po wojnie – kamienne krzyże, fundamenty cerkwi, pojedyncze drzewa owocowe. Spacer do nieistniejącej wsi Caryńskie albo wizyta w dolinie Sanu, gdzie stoją cerkwie w Smolniku i Chmielu, to nie tylko atrakcja turystyczna, ale i lekcja historii o wielokulturowości i tragicznych losach tych ziem.
Po dniu spędzonym na szlaku warto zatrzymać się w Wetlinie – tam, w Chacie Wędrowca, serwują naleśnika giganta, który stał się legendą, a w Bacówce pod Małą Rawką można spędzić noc w prawdziwie górskim klimacie. W Cisnej kultowy lokal Siekierezada kusi nie tylko piwem z lokalnego browaru Ursa Maior, ale też atmosferą dawnego bieszczadzkiego bohemy, którą tworzyli artyści i włóczędzy. Kto szuka ciszy, wybierze gospodarstwa agroturystyczne w Ustrzykach Górnych, gdzie gospodarze częstują hreczanykami – kotletami z kaszy gryczanej – i fuczkami, czyli plackami z kiszonej kapusty.
Bieszczady jesienią to jednak nie tylko góry. Warto zjechać do Soliny i zobaczyć zaporę, która powstała w latach 60., tworząc jedno z największych sztucznych jezior w Polsce. Brzegi Jeziora Solińskiego o tej porze roku toną w kolorach, a rejs statkiem po pustawym akwenie ma w sobie coś melancholijnego. Jesień to też idealny czas na wizytę w Muzeum Młynarstwa w Ustrzykach Dolnych czy w Skansenie w Sanoku, gdzie można przejść się po dawnych chatach Łemków i Bojków otoczonych jesiennymi sadami.
Bieszczadzki Park Narodowy to miejsce, które jesienią szczególnie pozwala zwolnić tempo. Każdy krok na połoninach to jak spacer po rozległej galerii malarstwa, a każdy wieczór przy kominku w drewnianym domu to dowód, że prawdziwe piękno tkwi w prostocie.

Karkonoski Park Narodowy
Kampinoski Park Narodowy. Złota jesień pod Warszawą
Jesienią Kampinoski Park Narodowy zmienia się w krainę pełną złotych odcieni i miękkiej mgły. To niezwykłe miejsce, bo wystarczy zaledwie pół godziny drogi od centrum Warszawy, by znaleźć się w lesie, który wygląda jakby znajdował się setki kilometrów od cywilizacji. Poranne spacery wśród sosen i dębów pachnących wilgocią i grzybami to codzienność jesieni. Najbardziej malownicze są długie aleje dębowe – w październiku wyglądają jak naturalne tunele, w których liście spadają powoli na piasek.
Park został utworzony w 1959 roku i od samego początku był wyjątkowy – nigdzie indziej tak blisko wielkiego miasta nie zachowano tak rozległego obszaru bagien, wydm i borów sosnowych. Wędrując jesienią po szlakach można spotkać łosia, który spokojnie przekracza leśną ścieżkę, albo żurawie zbierające się do odlotu. W ciszy słychać też stukot dzięciołów i chrzęst liści pod stopami – to momenty, które przypominają, że nawet obok wielkiej metropolii natura potrafi rządzić się własnymi prawami.
Kampinos ma też swoją historię i pamięć. Najbardziej znanym miejscem jest Palmirski Cmentarz i Mauzoleum – symboliczny cmentarz ofiar niemieckich egzekucji z okresu II wojny światowej. Jesienny spacer przez aleje drzew prowadzących do Palmiry nabiera szczególnej powagi – złote liście i cisza otaczająca cmentarz czynią wizytę przejmującym doświadczeniem.
Po długim spacerze warto zatrzymać się w Izabelinie, gdzie działa kilka klimatycznych pensjonatów. Dworek pod Lipami oferuje noclegi wśród ogrodów pełnych starych kasztanowców, a w Granicy – jednej z enklaw parku – można przenocować w gospodarstwach agroturystycznych, które serwują domowe obiady. Jesienią królują tu zupy grzybowe, placki ziemniaczane i miody z lokalnych pasiek. Kto woli zostać bliżej Warszawy, wybierze hotele i kwatery w Starych Babicach albo Łomiankach – dobre miejsce dla tych, którzy chcą połączyć wypad do Kampinosu z wieczorem w stolicy.
Na jedzenie najlepiej zatrzymać się w lokalnych gospodach na obrzeżach parku. W Starych Babicach popularna jest gospoda, gdzie specjalnością jest dziczyzna – pieczone udźce z sarny i gulaszowa pełna aromatu. W okolicznych agroturystykach można spróbować także konfitur z malin i tarniny oraz nalewek z jarzębiny, które jesienią przygotowują gospodarze. Październik i listopad to czas intensywnego grzybobrania, więc wiele domów agroturystycznych pachnie suszonymi borowikami i podgrzybkami.
Kampinos jesienią to najlepszy dowód na to, że nie trzeba jechać w góry ani na Mazury, by poczuć dzikość natury. Wystarczy kilkadziesiąt minut jazdy samochodem czy autobusem z Warszawy, by znaleźć się w świecie, w którym króluje cisza, złote liście i zapach lasu.
Wigierski Park Narodowy. Jeziora w mlecznej mgle
Jesień na Suwalszczyźnie ma w sobie coś z melancholii – chłodne poranki zaczynają się od mlecznych mgieł, które unoszą się nad taflą jezior, a słońce powoli przebija się przez chmury. Wigierski Park Narodowy, utworzony w 1989 roku, chroni polodowcowe krajobrazy pełne jezior, torfowisk i lasów. Najbardziej znane jezioro – Wigry – otoczone jest pagórkami, a na jego brzegu wznosi się klasztor kamedułów. Jesienią sylwetka klasztoru odbija się w wodzie, która mieni się złotem i czerwienią drzew – to widok, który zostaje w pamięci na długo.
To park, w którym życie płynie powoli. Jesienią nad wodą odbywają się zloty żurawi – setki ptaków zbierają się na noclegowiska, ich klangor rozbrzmiewa nad całą okolicą. Na ścieżkach turystycznych można spotkać łosia brodzącego w trzcinach albo bobra, który buduje tamę na jednym z dopływów. Warto wybrać się na rejs po Wigrach albo na spływ kajakowy Czarną Hańczą – jesienią rzeka wygląda zupełnie inaczej niż latem, a spokój i cisza dodają uroku każdej podróży.
Wigierski Park Narodowy to także miejsce, w którym przenikają się kultury pogranicza. Bliskość Litwy i Białorusi sprawia, że w kuchni i architekturze regionu widać wpływy sąsiadów. W Sejnach można zobaczyć dawną synagogę, a w Krasnogrudzie – dwór należący do rodziny Miłoszów, dziś centrum spotkań kulturalnych. To właśnie jesienią, gdy turystów jest mniej, łatwiej poczuć ten unikalny klimat.
Na nocleg najlepiej wybrać Stary Folwark – miejscowość położoną nad samym jeziorem Wigry. Znajdują się tu pensjonaty i domki letniskowe, z których rozciąga się widok na wodę spowitą mgłą. W Bryzglu i Magdalenowie gospodarze prowadzą agroturystyki, gdzie serwują regionalne potrawy – kartacze, babkę ziemniaczaną, kindziuka i sery korycińskie. W Suwałkach warto odwiedzić restaurację Rozmarino, gdzie menu łączy litewskie i polskie smaki, a w Sejnach bar Czesława, który pamięta jeszcze czasy PRL i wciąż serwuje klasyczne dania kuchni domowej.
Oprócz samego jeziora Wigry warto jesienią odwiedzić także Wigierską Kolej Wąskotorową – niewielką kolejkę turystyczną, która prowadzi przez lasy i torfowiska, pokazując park z innej perspektywy. Jesień jest też idealnym momentem na odwiedzenie Krasnogrudy – dworu otoczonego starymi sadami, które w październiku pachną jabłkami.
Wigierski Park Narodowy to miejsce, gdzie jesień pokazuje swoją surową twarz, ale też gdzie cisza i spokój mają największą wartość. Mgły nad jeziorami, klangor żurawi i złote liście sprawiają, że Suwalszczyzna staje się jednym z najbardziej malarskich miejsc w Polsce.

Nadnarwiański Park Narodowy
Karkonoski Park Narodowy. Mgły i duch gór
Jesienią Karkonosze zamieniają się w góry pełne tajemnic. Mgły unoszą się nad kotłami polodowcowymi, rudzieją trawy na Śnieżnych Kotłach, a nad całością góruje Śnieżka, często już przyprószona pierwszym śniegiem. Wędrówka o tej porze roku ma zupełnie inny charakter niż latem – mniej turystów, bardziej przejrzyste powietrze i atmosfera, która sprzyja legendom. To właśnie jesienią najłatwiej uwierzyć, że nad Karkonoszami czuwa Liczyrzepa – Duch Gór, postać z dawnych podań, której obecność wydaje się realna, gdy mgła zasłania szlak i nagle widać tylko zarys skał.
Historia Karkonoskiego Parku Narodowego sięga 1959 roku. To jeden z najstarszych parków w Polsce, powołany po to, by chronić unikalny krajobraz Sudetów. Jesienią szczególnie imponują tu kotły polodowcowe – Śnieżne Kotły czy Kocioł Małego Stawu – które wypełniają się mgłą, a strome ściany wyglądają groźnie i monumentalnie. Na szlakach spotkać można muflony, a w lasach jelenie w czasie rykowiska.
Wędrówka o tej porze roku to także spotkanie z karkonoskimi schroniskami. Samotnia, stojąca nad Małym Stawem, uchodzi za jedno z najpiękniejszych w Polsce – jesienią jej drewniane wnętrza pachną gorącą herbatą i pieczonymi jabłkami. Strzecha Akademicka czy schronisko „Pod Łabskim Szczytem” w październiku są spokojniejsze, a wieczory wypełnia rozmowa przy kominku. To właśnie ten klimat sprawia, że Karkonosze jesienią przypominają góry z dawnych opowieści.
Na nocleg warto wybrać Karpacz albo Szklarską Porębę, które po sezonie odzyskują spokój. W Karpaczu działa pensjonat Karkonoski, oferujący przytulne pokoje i kuchnię regionalną. W Szklarskiej Porębie noclegi w willach z początku XX wieku pozwalają poczuć klimat dawnego kurortu. Na obiad koniecznie trzeba spróbować karkonoskiej kwaśnicy na żeberkach albo pieczonego pstrąga, który w tej części Sudetów jest prawdziwą specjalnością. W październiku i listopadzie wielu gospodarzy serwuje też domowe pierogi z jagodami – owoce zebrane latem trafiają do jesiennych dań.
Warto pamiętać, że Karkonosze to nie tylko góry. W Szklarskiej Porębie działa Huta Szkła Julia, gdzie do dziś dmucha się szkło według tradycyjnych metod – pokaz rzemieślników, którzy pracują w ogniu i szkle, w jesiennym chłodzie nabiera wyjątkowego uroku. Jesienią dobrze odwiedzić także Zamek Chojnik, skąd rozciąga się widok na całą kotlinę jeleniogórską spowitą złotymi liśćmi.
Karkonoski Park Narodowy jesienią to kraina mgieł i legend. To miejsce, w którym góry pokazują swoje groźne, ale piękne oblicze, a wędrówki nabierają wyjątkowego klimatu.

Białowieski Park Narodowy
Biebrzański Park Narodowy. Królestwo bagien i żurawi
Biebrza jesienią to królestwo mgieł, rykowiska jeleni i klangoru żurawi. Największy park narodowy w Polsce, utworzony w 1993 roku, obejmuje ogromne torfowiska, które należą do najcenniejszych w Europie. W październiku i listopadzie nad bagnami unoszą się setki ptaków – żurawie, gęsi, kaczki – zbierające się do odlotu. Ciszę przerywa czasem ryk jelenia, a na Carskiej Drodze spotkać można też łosia.
Jesień to najlepszy czas, by odwiedzić Biebrzański Park. Carska Droga, dawna arteria Imperium Rosyjskiego, prowadzi przez najpiękniejsze fragmenty parku. Wzdłuż niej stoją wieże widokowe i kładki, z których widać rozlewiska przykryte poranną mgłą. To miejsce, gdzie człowiek czuje się naprawdę mały wobec przyrody – widok bezkresnych bagien, które jesienią mienią się odcieniami brązu i złota, zapada w pamięć na długo.
To park, w którym najważniejsze są obserwacje przyrodnicze. Jesienią można zobaczyć stada gęsi odlatujących na południe, a także wilki i rysie, które żyją w tym ogromnym obszarze. To właśnie dzięki rozległym torfowiskom Biebrza uznawana jest za ostatnią europejską ostoję prawdziwie dzikiej natury.
Na nocleg najlepiej zatrzymać się w Goniądzu, który uchodzi za stolicę Biebrzańskiego Parku Narodowego. Agroturystyki w okolicy oferują pokoje z widokiem na bagna, a w wielu z nich gospodarze serwują lokalne specjały – kiszka ziemniaczana, babka ziemniaczana i sery podpuszczkowe. W Dolistowie noclegi w drewnianych domach gwarantują ciszę i wieczory przy piecu kaflowym, a w Trzciannem serwują sękacza – podlaski deser, który jesienią smakuje najlepiej z gorącą herbatą.
Kto odwiedza Biebrzański Park, powinien koniecznie zajrzeć do Tykocina – renesansowego miasteczka z pięknym rynkiem i jedną z największych synagog w Polsce. W restauracji Tejsza spróbować można żydowskich dań – cymesu czy kugla – które są częścią lokalnego dziedzictwa. Jesienią warto też odwiedzić Osowiec, gdzie znajdują się forty carskie, przypominające o strategicznym znaczeniu tego miejsca.
Biebrzański Park Narodowy jesienią to miejsce niezwykłe. Mgły nad bagnami, klangor ptaków i złote trawy sprawiają, że to podróż w świat, który wygląda tak, jakby człowiek dopiero co opuścił te tereny. To właśnie tutaj czuć najbardziej, że Polska wciąż ma miejsca naprawdę dzikie i niedostępne.

Biebrzański Park Narodowy
Tatrzański Park Narodowy – złote modrzewie i pierwszy śnieg
Tatry jesienią są inne niż latem – bardziej surowe, a jednocześnie piękniejsze. Doliny zaczynają mienić się złotem, bo modrzewie, jedyne iglaste drzewa zrzucające igły, rozświetlają górskie zbocza. Na szczytach pojawia się pierwszy śnieg, który kontrastuje z czerwienią borówczysk. To czas, gdy powietrze jest najbardziej przejrzyste, a panoramy sięgają dziesiątek kilometrów. Szlaki pustoszeją, a wędrówki nabierają spokoju. Wejście na Kasprowy Wierch albo spacer nad Morskie Oko w październiku i listopadzie daje zupełnie inne wrażenie – cisza wokół jeziora, mniejszy ruch i odbicia ośnieżonych szczytów w wodzie.
Tatrzański Park Narodowy, utworzony w 1954 roku, to jedyny park wysokogórski w Polsce. Jego największą wartością jest różnorodność – od halnych łąk, przez kosodrzewinę, aż po granitowe turnie. Jesienią w dolinach trwa rykowisko jeleni, a w wyższych partiach pojawiają się kozice. To czas, kiedy góry przypominają, że wciąż są przestrzenią dziką, wymagającą i nieprzewidywalną.
Jesień w Tatrach to także okazja, by zobaczyć miejsca zwykle zatłoczone – Dolina Pięciu Stawów czy Dolina Kościeliska – w niemal całkowitej ciszy. W górskich schroniskach wieczory pachną gorącą herbatą z imbirem i suszonymi owocami. W schronisku nad Morskim Okiem łatwo poczuć się jak w górach sprzed lat, kiedy turystyka nie była jeszcze masowa.
Na nocleg najlepiej zatrzymać się w Kościelisku – spokojniejszym niż samo Zakopane, z drewnianymi pensjonatami i widokiem na Giewont. W Bukowinie Tatrzańskiej i Białce czekają gospodarstwa z przytulnymi pokojami i domowym jedzeniem, a dodatkowo można skorzystać z term, które w jesienny wieczór są szczególnie przyjemne. W samym Zakopanem warto zajrzeć do Bąkowo Zohylina Wyżnio, gdzie podają baraninę i placki ziemniaczane, albo do karczmy u Wnuka, najstarszej w mieście.
Tatry to także kuchnia – jesienią oscypki są już wytwarzane w mniejszej ilości, ale wciąż można kupić sery prosto z bacówki. Warto spróbować moskoli – placków ziemniaczanych podawanych z masłem czosnkowym – oraz kwaśnicy, która najlepiej smakuje w chłodny, październikowy wieczór.
Jesienny wyjazd w Tatry warto połączyć z wizytą w Chochołowie, gdzie zabytkowe chałupy tworzą skansen żywej architektury, albo w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, które w tym okresie organizuje wystawy o kulturze góralskiej. To także dobry moment, by odpocząć w ciszy w Dolinie Chochołowskiej – najdłuższej w Tatrach, której jesienne pejzaże zapadają w pamięć na lata.
Tatrzański Park Narodowy jesienią pokazuje swoją najbardziej majestatyczną twarz – złote modrzewie, biały śnieg i cisza w dolinach tworzą obraz, którego nie zobaczymy o żadnej innej porze roku.

Tatrzański Park Narodowy
Białowieski Park Narodowy. W sercu pradawnej puszczy
Puszcza Białowieska jesienią wygląda jak z innego świata. To jedyne miejsce w Europie, gdzie zachował się las nizinny w niemal pierwotnym stanie. W październiku i listopadzie staje się oceanem złotych liści – dęby, graby i lipy tworzą dywan, który szeleści pod nogami, a powietrze pachnie wilgocią i ziemią. To właśnie wtedy łatwo spotkać żubry wychodzące na polany – majestatyczne zwierzęta, które są symbolem puszczy.
Historia ochrony tego miejsca sięga 1932 roku, kiedy utworzono Białowieski Park Narodowy. Dziś wpisany na listę UNESCO, jest jednym z najcenniejszych obszarów leśnych świata. Jesienią spacer po rezerwacie ścisłym, możliwy tylko z przewodnikiem, jest jak podróż w czasie – drzewa rosnące od setek lat, powalone pnie, które stają się domem dla grzybów i owadów, i cisza, w której słychać tylko krakanie kruków.
Jesień to także czas, gdy puszcza pokazuje swoją gościnność. W Białowieży działa wiele pensjonatów i hoteli, w których noclegi odbywają się w drewnianych domach pachnących żywicą. W Hotelu Białowieskim można liczyć na komfort i spa, ale prawdziwy klimat czuć w małych kwaterach prowadzonych przez miejscowych. Wieczory spędza się tam przy piecu kaflowym, a gospodarze podają tradycyjne dania pogranicza – kiszka ziemniaczana, pielmieni, dziczyzna i podpiwek.
Na obiad warto zajrzeć do restauracji Carskiej, urządzonej w dawnym dworcu carskim, gdzie można spróbować dań z dziczyzny i grzybów. W centrum Białowieży popularna jest też Gospoda Pod Żubrem, serwująca pierogi z jagodami i lokalne nalewki. Kuchnia puszczy jest prosta, sycąca i mocno związana z tym, co daje las i pola.
Poza samą Białowieżą warto odwiedzić Hajnówkę z monumentalną cerkwią prawosławną o nowoczesnej architekturze. Jesienią szczególnie warto wybrać się kolejką wąskotorową, która prowadzi przez las spowity złotymi liśćmi – to jedna z najbardziej malowniczych tras w Polsce.
Jesień w puszczy to także dźwięki – rykowisko jeleni i odgłosy dzięciołów, ale też cisza, która otula las. Spacer po ścieżkach edukacyjnych, gdzie tablice opowiadają o grzybach, mchach i roślinach runa, pozwala zobaczyć, jak niezwykle bogaty jest ten ekosystem.
Białowieski Park Narodowy jesienią to podróż w serce Europy sprzed setek lat. Tutaj widać, jak wyglądał las, zanim człowiek zaczął go przekształcać. To miejsce, gdzie historia, przyroda i kultura splatają się w opowieść, którą najlepiej poznawać w złotym świetle październikowego słońca.

Wigierski Park Narodowy
Narwiański Park Narodowy. Polska Amazonia jesienią
Narwiański Park Narodowy nazywany jest polską Amazonią i jesienią pokazuje swoją najbardziej niezwykłą twarz. Rzeka Narew rozlewa się tu na dziesiątki odnóg, tworząc labirynt koryt, starorzeczy i wysp, których kształty zmieniają się w zależności od poziomu wody. W październiku i listopadzie mgły unoszące się nad wodą sprawiają, że krajobraz wygląda jak malarski pejzaż, a ciszę przerywa jedynie klangor odlatujących ptaków. Z wież widokowych w Kurowie, Waniewie czy Śliwnie można zobaczyć rozlewiska otulone złotymi liśćmi i setki ptaków zbierających się do wędrówki na południe.
Park utworzono w 1996 roku, by chronić ten unikatowy system rzeczny, który w Europie praktycznie nie ma odpowiednika. Jesienią szczególnie widać, że Narew żyje własnym rytmem – jednego dnia ścieżka prowadzi wzdłuż wody, a po deszczu ten sam fragment znika pod powierzchnią rzeki. To miejsce, które fascynuje ornitologów – jesienią obserwuje się tu stada gęsi, czapli i żurawi, a także drapieżniki, które polują nad wodą.
Jedną z największych atrakcji jesieni w Narwiańskim Parku są tradycyjne przeprawy pychówkami – drewnianymi łodziami, którymi miejscowi od pokoleń przemierzali wodne labirynty. Dziś organizowane są spływy, które pozwalają zobaczyć dolinę rzeki z bliska. Jesienią, gdy mgła unosi się nad taflą, a trzciny mają barwę złota, taka podróż zostaje w pamięci na zawsze.
Na nocleg najlepiej wybrać gospodarstwa agroturystyczne w Kurowie, Waniewie albo Topilcu. Gospodarze oferują pokoje z widokiem na rzekę, a w kuchni królują potrawy ziemniaczane – kartacze, kiszka ziemniaczana i placki ziemniaczane – oraz wędzone ryby łowione w okolicznych stawach. Wieczory spędza się przy piecu kaflowym z herbatą i nalewką z aronii. To właśnie te smaki i zapachy najlepiej oddają klimat Podlasia.
Podróż do Narwiańskiego Parku warto połączyć z wizytą w pobliskim Tykocinie – miasteczku o renesansowym układzie, z barokowym rynkiem i jedną z największych synagog w Polsce. W restauracji Tejsza spróbować można cymesu i kugla, które przypominają o żydowskich tradycjach regionu. Kilkanaście kilometrów dalej leży Białystok, gdzie jesienią szczególne wrażenie robią ogrody Pałacu Branickich – złote aleje i fontanny otoczone kasztanowcami.
Narwiański Park Narodowy jesienią to propozycja dla tych, którzy szukają ciszy i chcą zobaczyć naturę w jej najbardziej pierwotnej formie. Mgły, rzeka wijąca się w labiryntach i smaki podlaskiej kuchni sprawiają, że to jedna z najbardziej niezwykłych jesiennych podróży w Polsce.
Fot. Shutterstock