- W podróży
Południowy Tyrol poza szlakiem. Jeziora, doliny i miejsca z historią
Z dala od tłumu i „obowiązkowych” punktów widokowych Południowy Tyrol pokazuje się inaczej: w lustrze górskich jezior, na spokojnych pastwiskach, w romańskich kościołach i w miasteczkach, które wciąż mają komplet murów miejskich. To propozycja dla tych, którzy lubią chodzić własnymi drogami i cenią jakość ponad listę zaliczonych atrakcji.
Dolomity i słynne przełęcze przyciągają rzesze turystów, ale kilka kilometrów dalej świat zwalnia. Szlaki są węższe, schroniska bardziej rodzinne, a widoki tak samo mocne jak z najbardziej znanych tras. Kiedy „odkleisz się” od głównego nurtu, odkryjesz jeziora o kolorze butelkowej zieleni, płaskowyże z własnymi browarami, doliny prowadzące pod lodowce i wioski, w których dzień wciąż odmierzają krowie dzwonki, a nie rozkłady kolejek. Południowy Tyrol wynagradza dociekliwych: każdym zakrętem drogi, każdą zmianą światła i każdym opowieściowym szczegółem, który tu jest namacalny.

Poza głównymi szlakami Południowego Tyrolu odnajdziemy urokliwe, rodzinne schroniska.
Górskie jeziora i doliny: Fanes, zielone „oko” i piwo na 2050 m
W sercu parku Fanes–Sennes–Prags, na wysokim płaskowyżu, leży Grünsee, znane też jako Lè Vert — niewielkie, intensywnie zielone jezioro wciśnięte w wapienny krajobraz. W bezwietrzny dzień tafla jest gładka jak szkło, a brzeg pachnie suchymi trawami. Najbliżej stąd do schroniska Lavarella, które ma coś, czego rzadko szukamy na takiej wysokości: mikrobrowar. Piwo warzone z krystalicznej wody i lokalnych składników smakuje tu jak nagroda za wysiłek. Szlak na Fanes jest dostępny dla turystów z podstawową kondycją, podejścia są długie, ale łagodne, a po drodze towarzyszą ci dźwięki płynące z pastwisk: krzyk świstaków, stuk kijka o kamień, metaliczny brzęk dzwonków.
Kilka dolin dalej inny świat: Mühlwald / Selva dei Molini i ulokowany wysoko zbiornik Neves-Stausee. Jezioro okrąża wygodna, równa ścieżka — dobra także z terenowym wózkiem. Rodziny doceniają brak ekspozycji i przewidywalne nawierzchnie, a ci, którzy chcą wyżej, skręcają na Neveser Höhenweg. Ta pętla prowadzi przez moreny polodowcowe i widokowe siodła, łączy dwa schroniska (Edelraut Hütte i Chemnitzer Hütte), a panoramy Zillertalskich Alp wypełniają kadr po horyzont. Trasa jest dłuższa i bardziej wymagająca kondycyjnie — tu liczy się stabilne tempo, pewny krok i rozsądne podejście do pogody.
Trekkingi i wodospady: siedem jezior i lot w koronach drzew
W Ridnauntal / Val Ridanna czeka górska klasyka bez scenicznego zadęcia: Seven Lakes Hike Tour, pętla przez surowe, wysokie piętro Alp Sztubajskich. Szlak wznosi się konsekwentnie, od zielonych hal po kamieniste piargi, a po drodze mija się jeziora o różnych odcieniach błękitu. Najwyżej leży Pfurnsee — bywa, że lód trzyma się tu długo, a powietrze ma o ton mniej zapachu lata niż w dolinie. To wycieczka dla wytrwałych piechurów: długa, ale uczciwa i bardzo równa, bez odcinków, które „podkręcają” adrenalinę kosztem przyjemności.
Gdy z kolei masz ochotę zamienić kamień na wodę, dolina Ahrntal / Valle Aurina zaprasza pod Reinbach-Wasserfälle. Trzy kolejne kaskady pokazują siłę wody na krótkim dystansie, a dobra infrastruktura szlaku pozwala podejść pod punkty widokowe bez pośpiechu i ścisku. Dodatkowa atrakcja, lubiana przez rodziny, to Fly-Line — łagodny zjazd w koronach drzew, który nie jest „rollercoasterem”, tylko panoramiczną jazdą wzdłuż strug i skał. Dla dzieci to przygoda, dla dorosłych chwila zabawy bez odpinania plecaka.
Między pastwiskami a średniowieczem: Vallelunga i klasztor na granicy światów
Na północno-zachodnim krańcu regionu leży Langtaufers / Vallelunga, dolina, w której życie toczy się wolniej. Droga pnie się łagodnie w kierunku Melag / Melago. Stąd króciutki spacer prowadzi na Melager Alm, rozległą halę z restauracją i placem zabaw, gdzie rodziny rozsiadają się na drewnianych ławach, a starsi spacerują powoli w kierunku lodowców. Widok jest „prawdziwie alpejski”: biel pól firnowych, grafit skalnych grani i pas górskich łąk, który pod wieczór wyciąga z kieszeni najcieplejszą zieleń dnia.
Z Vallelungi blisko do Taufers / Tubre i dalej do doliny Münstertal / Val Monastero. To obszar na styku języków, tradycji i dawnych jurysdykcji. W krajobrazie widać dwa średniowieczne zamki, a kilka kilometrów dalej, po stronie szwajcarskiej, znajduje się klasztor św. Jana w Müstair, perła sztuki karolińskiej wpisana na listę UNESCO. Freski w klasztorze opowiadają historię w rytmie romańskiej ikonografii; to żywa lekcja średniowiecza, która zaczyna się już na dziedzińcu. Ten fragment pogranicza dobrze pokazuje logikę dawnych szlaków: ludzie, towary i idee płynęły przez przełęcze znacznie częściej, niż byśmy dziś przypuszczali.


Dolomity z innej perspektywy: Sassongher i płaskowyż Gherdenacia
Jeśli masz ochotę na ambitniejszą górską przygodę, spróbuj wariantu z Colfosco przez Sassongher na płaskowyż Gherdenacia i dalej do La Villi. Podejście na szczyt jest zabezpieczone stalowymi linami, wymaga pewnego czucia skały i obycia z ekspozycją, ale po wyjściu na grań wysiłek szybko zamienia się w czystą radość: panorama rozlewa się szeroko, a Dolomity pokazują pełną geologiczną dramaturgię — pionowe ściany, tarasy, uskoki, misterną robotę erozji. Dalej ścieżka prowadzi już łagodniej, po rozległym płaskowyżu, gdzie latem górskie łąki zachowują jeszcze oddech wiosny.
A kiedy nogi proszą o zmianę bodźców, warto skierować wzrok w niebo. W dolinie Eggental / Val d’Ega, w miejscowościach Gummer / San Valentino in Campo i Steinegg / Collepietra, powstała pierwsza w Europie „wioska gwiazd”: planetarium, obserwatorium, ścieżki astronomiczne i pokoje wyposażone w teleskopy sprawiają, że patrzenie w niebo staje się częścią wyjazdu, a nie „dodatkiem po kolacji”. W Steinegg działa ceniona restauracja Astra, w której szef kuchni Gregor Eschgfäller pracuje z lokalnymi produktami w nowoczesny, precyzyjny sposób. To kuchnia skupiona, pozbawiona fajerwerków dla samych fajerwerków, za to bardzo świadoma miejsca.

Jeśli masz ochotę na ambitniejszą górską przygodę, spróbuj wariantu z Colfosco przez Sassongher na płaskowyż Gherdenacia i dalej do La Villi.
Miasto-muzeum i geologiczny kanion: Glurns i Bletterbach
Val Venosta / Vinschgau chowa swój skarb w mikroskali: Glurns / Glorenza to najmniejsze miasto Południowego Tyrolu i jedno z nielicznych, które do dziś ma kompletne mury miejskie. Przez bramy wchodzi się jak w inny porządek czasu. Układ ulic jest zwarty, rytmiczny, domy odwracają do ciebie elewacje bez ostentacji, a w powietrzu czuć spokój życia, które nie potrzebuje wielkich słów. W dawnej wieży Flurin, gdzie mieścił się sąd i więzienie, dziś działa restauracja prowadzona przez historyka Thomasa Ortlera. Jedzenie i opowieść splatają się tu w jedną całość: smaki wynikają z miejscowej tradycji, a wnętrze nie udaje niczego, czym nie jest.
Na przeciwległym biegunie doświadczeń leży Bletterbachschlucht — kanion wpisany na listę UNESCO jako kluczowy geopark regionu. To otwarta księga geologii, którą czyta się warstwa po warstwie: różne odcienie skał, odciski dawnych środowisk, ślady procesów, które ukształtowały Dolomity. Ścieżki edukacyjne są tu poukładane, ale nie infantylne; prowadzą przez wąskie gardła, szerokie tarasy, ławice skał, w których nawet laik zobaczy logikę zmian. Bletterbach bywa wykorzystywany jako teren do szkoleń geologicznych — nic w tym dziwnego, skoro tak dobrze uczy cierpliwego patrzenia.
Fot. Materiały prasowe