werandcountry.pl weranda.pl
Reklama - Kontynuuj czytanie poniżej
  • W podróży

Koszyce, czyli jak nie lecieć na koniec świata, żeby mieć świetny weekend

autor: Tomasz Butkiewicz

Cudze chwalicie, swojego nie znacie – mówi przysłowie. Ale można je trochę przerobić: „Cudze dalekie chwalicie, a bliskiego cudzego w ogóle nie znacie.” A szkoda, bo tuż za polską granicą, na Słowacji, czeka region, który idealnie nadaje się na kilka dni luzu. Blisko, tanio, ciekawie – czego chcieć więcej?

Z Warszawy polecicie do Koszyc LOT-em. To kilkaset złotych w dwie strony. Flixbus? Też działa i jest jeszcze taniej (ok. 150 zł), ale wiadomo, trwa to dłużej. Do Koszyc dojedziecie też z Krakowa, Katowic, Wrocławia, Poznania i Warszawy. A jak mieszkacie na południu Polski, to już w ogóle bajka: samochodem zaledwie 100–150 km od granicy.

W skrócie: blisko, pięknie, smacznie i bez tłumów. Koszyce to taka nieoczywista perełka, którą warto odwiedzić, zanim zrobi się modna.

Średniowiecze, browar i fontanny grające Bacha

To średniowieczne miasto robi wrażenie już na wejściu. Wzdłuż głównej ulicy (nomen omen Hlavnej) ciągnie się kawałek historii: gotycka katedra św. Elżbiety, stara synagoga, browar w kamienicy, gdzie knajpa działa od 1542 roku (!), teatr, opera, secesyjne knajpki i kościół jezuitów w stylu, który mógłby śmiało robić za włoski.

W środku miasta – fontanny, które grają muzykę klasyczną. Serio. Od 1997 roku synchronizują strumienie wody z muzyką: od Bacha po Vivaldiego. W zimie w tym samym miejscu rozlewa się lodowisko i pachnie grzanym winem.

Dla fanów dobrego jedzenia – raj. Można zjeść fine dining w Villa Sandy (należy się liczyć z tym, że trzeba sięgnąć głębiej do portfela), a zaraz potem spaść do karczmy Villa Regia na prawdziwe bryndzové halušky (kluski w serze z owczego mleka). Tu porcje solidne, ceny bez zawału i paragonu grozy.

Katedra św. Elżbiety to największy kościół gotycki na Słowacji, zbudowany na przełomie XIV i XV wieku. Jej wieża widokowa pozwala zobaczyć całe miasto aż po pasmo Słowackiego Rudohoria. Warto też zajrzeć do podziemi katedry, gdzie znajduje się krypta Franciszka II Rakoczego, bohatera narodowego Węgier, który spoczywa właśnie tutaj, w Koszycach. Miasto ma zresztą bogatą przeszłość: przez stulecia było punktem handlowym na szlaku między Krakowem a Bałkanami, a w XIX wieku – jednym z najważniejszych ośrodków rzemieślniczych w tej części monarchii austro-węgierskiej.

Natomiast wspomniany browar na Hlavnej działa nieprzerwanie od ponad 480 lat i do dziś w jego piwnicach dojrzewa piwo według tradycyjnych receptur. W sezonie letnim organizowane są tu degustacje i koncerty jazzowe.

Śpiewająca fontanna w Koszycach

Hlavná ulica to deptak z historią, kawiarnie, secesyjne kamienice i śpiewająca fontanna.

Miasto biega! I to od stu lat

Jeśli jesteście biegaczami – Koszyce to wasze miejsce. Co roku, w październiku (w tym roku – 5.10), odbywa się tu najstarszy maraton w Europie. Startuje kilkanaście tysięcy osób, w tym kilkuset Polaków – i to z sukcesami! Dzień wcześniej odbywa się bieg rodzinny, więc dzieciaki też mogą poczuć adrenalinę. Bieg z wózkiem? Czemu nie!

Maraton w Koszycach to prawdziwa legenda. Pierwszy odbył się w 1924 roku, co czyni go drugim najstarszym na świecie, zaraz po Boston Marathon. Jego trasa prowadzi przez historyczne centrum miasta, bulwary i parki. Na trasie stoją orkiestry dęte i kibice z dzwonkami, jak na alpejskich stokach. W 2019 roku bieg ukończyło ponad 14 tysięcy uczestników z 60 krajów, a zwycięzcy z Kenii i Etiopii regularnie biją tu rekordy. Organizatorzy dbają o to, by atmosfera przypominała prawdziwe święto, więc w weekend maratoński miasto zamienia się w jeden wielki piknik sportowy. W ramach imprezy działa też muzeum maratonu, gdzie można zobaczyć medale, archiwalne zdjęcia i sprzęt sprzed stu lat.

Park Jahodná

Park Jahodná to popularne miejsce weekendowych wypadów rowerowych i spacerów.

Motyle, lasy i rowerowe zjazdy z przytupem

Koszyce to nie tylko kamienice i biegi. Jest też natura – i to zaskakująco blisko. W samym mieście znajdziesz botaniczny ogród z wystawą żywych, egzotycznych motyli (jest tu ponad 40 gatunków motyli z Ameryki Południowej i Azji). Serio – latają sobie luzem, a jak masz szczęście i stoisz nieruchomo, to mogą usiąść Ci na ramieniu. Ogród Botaniczny Uniwersytetu Pavla Jozefa Šafárika to jeden z największych na Słowacji. Znajdziesz tu także ponad 30 hektarów tropikalnych roślin, kaktusów i storczyków. Dla rodzin to obowiązkowy punkt wycieczki, a dla fotografów raj na ziemi.

Na obrzeżach miasta zaczynają się lasy i pagórki – idealne na trekking. A jeśli masz rower górski i żyłkę odkrywcy, odpal Komoot i jazda – tras dla średnio i bardzo zaawansowanych nie brakuje. Zaledwie 20 minut jazdy od centrum zaczyna się Park Górski Jahodná, z trasami rowerowymi i zimowym ośrodkiem narciarskim. W weekendy zjeżdżają tu mieszkańcy, by uciec od miejskiego zgiełku. Popularna jest też dolina Čermeľ, gdzie można przejechać się zabytkową kolejką wąskotorową z 1955 roku. To jedna z najstarszych atrakcji turystycznych regionu, którą dziś prowadzą ją pasjonaci i emerytowani kolejarze.

Piwnica z winami w słowackim Tokaju

Piwniczki tokajskie na Słowacji są chłodne i pachnące winem.
 

Nie tylko góry – tu też się żegluje i wiosłuje

Wschodnia Słowacja to nie tylko Tatry i sporty zimowe. Jej oferta zadowoli również amatorów wodnych szaleństw. Chcesz wake’a, SUP-a albo żeglowania? Proszę bardzo – ośrodek Vinnay i pobliski ogromny zbiornik Zemplínska Šírava czekają. To drugi największy akwen Słowacji, często nazywany „słowackim morzem”. Latem woda osiąga tu 25 stopni, a wokół działa kilkanaście kąpielisk i kempingów. W weekendy odbywają się koncerty na plaży, a na wodzie można spotkać jachty i kolorowe deski SUP. Miejsce przyciąga też miłośników birdwatchingu, bo żyje tu ponad 100 gatunków ptaków, w tym czaple i kormorany.

A po dniu na wodzie? Wiadomo – wino. Bo Tokaj to nie tylko Węgry! Siedem wiosek na południe od Koszyc leży właśnie w… słowackim regionie tokajskim. Uprawiają tam winorośl na ponad 900 hektarach i robią z niej rzeczy… mmm. Można się tam przespać, zjeść, napić i wrócić do formy. Nocleg w winnicy Ostrożovic z degustacją – ok. 160 euro za dwie osoby. Warto.

Tokajski region po słowackiej stronie to prawdziwy unikat i został nawer wpisany na listę UNESCO, słynie z win dojrzewających w tufowych piwnicach o stałej temperaturze 10–12 stopni. W wioskach Malá Tŕňa czy Čerhov można wejść do wielowiekowych piwniczek, gdzie ściany pokrywa czarna pleśń botrytis cinerea, odpowiedzialna za wyjątkowy smak słodkiego Tokaju. W październiku odbywa się tu Święto Winobrania Tokajskiego, z orkiestrami, degustacjami i tradycyjnym gulaszem gotowanym w kociołkach. 

Idealny weekend w Koszycach w skrócie? Rano zwiedzanie miasta, po południu sport i jezioro, a wieczorem kieliszek tokaju w chłodnej piwniczce, oczywiście w dobrym towarzystwie. 

Fot. T. Butkiewicz