- W podróży
Coolcation 2025. Chłodne wakacje bez upałów. Gdzie pojechać, żeby odpocząć latem?
Lato nie musi oznaczać 40 stopni w cieniu, lepkiego upału i walki o klimatyzowany stolik w restauracji. W dobie zmian klimatycznych, coraz więcej osób wybiera wakacje z myślą o komforcie termicznym. Trend coolcation, czyli wypoczynku w chłodniejszych miejscach, rośnie w siłę. Podpowiadamy, gdzie pojechać w 2025 roku, by nie tylko uniknąć gorąca, ale naprawdę wypocząć – aktywnie, zdrowo i bez tłumów.
Jeszcze dekadę temu większość z nas marzyła o słońcu, opalaniu i palmach. Dziś coraz częściej marzymy… o przewiewnej bluzie i spacerze wśród górskich dolin, gdzie termometr pokazuje przyjemne 19 stopni. Coolcation to odpowiedź na globalne ocieplenie, przeludnione kurorty i rosnącą świadomość zdrowotną.
To również wybór dla tych, którzy chcą spędzić wakacje aktywnie, w otoczeniu natury, z dala od zgiełku i betonu. Nordic walking zamiast leżaka, wędrówki zamiast smażenia, kajaki zamiast aquaparku. Zmieniają się także potrzeby rodzin z dziećmi – zamiast rozgrzanych plaż coraz częściej wybierają jeziora, góry, lasy i chłodne morze.
Norwegia. Fiordy, które chłodzą zmysły
Latem w Norwegii zamiast palącego słońca znajdziesz delikatny wiatr znad wody, chłód o poranku i przyjemne 18–22°C w ciągu dnia. To idealna temperatura na aktywność: piesze wędrówki, rejsy, zwiedzanie, fotografowanie i siedzenie na werandzie z kubkiem kawy, kiedy nad fiordem zapada wieczór.
Region Sognefjord, zwany królem fiordów, oferuje dostęp do najdłuższego i najgłębszego fiordu Norwegii, otoczonego stromymi zboczami i zielonymi dolinami. Tu leży miasteczko Balestrand – z drewnianymi hotelami z XIX wieku, pomostami do kąpieli i galeriami lokalnych artystów. Warto też wspiąć się na widokowe szlaki w okolicach Aurland, np. na punkt Stegastein zawieszony nad przepaścią.
W głębi fiordu można odwiedzić lodowiec Nigardsbreen – fragment gigantycznego Jostedalsbreen. Wędrówka do jego czoła to nie tylko atrakcja fizyczna, ale i lekcja geologii i historii klimatu. Po drodze – malownicze jeziora lodowcowe, stare farmy i pola pachnące sianem.
Warto również zatrzymać się w wiosce Undredal, słynącej z produkcji kozich serów i najmniejszego drewnianego kościółka stavekyrkje w Norwegii. A potem ruszyć w rejs przez Nærøyfjord – jeden z najbardziej spektakularnych fragmentów norweskiego wybrzeża, wpisany na listę UNESCO.

Latem w Norwegii nie ma upałów, za to klify i fiordy zapierają dech w piersiach.
Islandia. Kraina pary, lodu i koloru mchu
Nie sposób opisać Islandii jednym słowem – zmienia się z kilometra na kilometr. Lato na wyspie to czas, kiedy lodowce i gejzery spotykają się z zielenią tundry i nagłymi deszczami. Ale właśnie to czyni z niej idealne miejsce na chłodną, ale intensywną przygodę.
Wokół Reykjaviku łatwo zorganizować tygodniowy roadtrip po tzw. Golden Circle. Oprócz Gullfoss i Geysiru warto odwiedzić Kerið – krater wypełniony wodą, o soczyście niebieskiej barwie, otoczony czerwono-brunatną ziemią. Po drodze można się zatrzymać w tradycyjnych farmach i skosztować lokalnych specjałów – fermentowanego rekina, baraniny gotowanej w mleku, świeżych ryb i słynnych islandzkich hot dogów z chrupiącą cebulką.
Kąpiele w gorących źródłach to więcej niż relaks – to codzienność Islandczyków. Oprócz Blue Lagoon, bardziej autentyczne i mniej zatłoczone są Hveravellir, Myvatn Nature Baths czy dzikie źródła w dolinie Reykjadalur, gdzie można zanurzyć się w parującej rzece z widokiem na stoki porośnięte mchem i geotermalne pęknięcia ziemi.
Na południu, między Vik a Höfn, rozciągają się czarne plaże z bazaltowymi kolumnami, wraki samolotów i laguny lodowcowe pełne dryfujących gór lodowych. Jökulsárlón i sąsiadująca Diamond Beach to jedne z najbardziej surrealistycznych miejsc w Europie.

Wokół Reykjaviku łatwo zorganizować tygodniowy roadtrip po tzw. Golden Circle, gdzie jedną z atrakcji sa gejzery.
Szkocja. Chmury, whisky i kręte drogi przez Highlands
W Szkocji chłód przychodzi nie tylko z północy, ale i z mgły, która rankiem snuje się po dolinach. To wakacje w rytmie powieści gotyckiej, ze starymi zamkami, polnymi drogami i owcami na wzgórzach.
Na Isle of Skye można poczuć się jak na końcu świata. Klify Kilt Rock, zielone stożki Fairy Glen, wodospady wpadające wprost do oceanu i pasące się tuż przy szosie krowy Highland Cattle tworzą pejzaż surowy, ale magnetyczny. Warto nocować w glampingach lub domkach nad zatoką – z widokiem na góry Cuillin.
W głębi Highlands warto przejść się doliną Glencoe, gdzie krajobraz przypomina ekranizacje „Władcy Pierścieni”. W starej gospodzie Clachaig Inn można napić się lokalnego piwa albo spróbować haggisa – szkockiego dania z owczych podrobów, którego smak zaskakuje nawet nieprzekonanych.
Fani historii mogą odwiedzić Fort William, przejechać się parową ciuchcią przez viadukt Glenfinnan i posłuchać legend o Bonnie Prince Charlie. A wieczorem – zwiedzanie destylarni w Speyside lub przygoda z degustacją torfowych whisky w Islay.

Wakacje w Szkocji moga odbywac sie w rytmie powieści gotyckiej, ze starymi zamkami, polnymi drogami i owcami na wzgórzach.
Laponia. Wakacje przy ognisku i pod słońcem o północy
Nie wszyscy wiedzą, że fińska Laponia latem tętni życiem. W Rovaniemi, Ivalo i Levi działają ścieżki rowerowe, szlaki piesze, spływy rzeczne i fińskie sauny przy brzegach jezior. A wszystko to przy temperaturach rzędu 14–17°C i zjawisku dnia polarnego.
Na jeziorze Inari, trzecim co do wielkości w Finlandii, można pływać łodzią, wędkować lub biwakować na wyspach z miejscami do grillowania. Region Saariselkä to baza dla miłośników trekkingu i nordic walking – z trasami przez Park Narodowy Urho Kekkonena, gdzie spotkać można łosie, żurawie, a przy odrobinie szczęścia – nawet niedźwiedzia brunatnego.
Wieczorem nie ma nic lepszego niż kąpiel w jeziorze i sauna w drewnianej chacie, którą można wynająć razem z rowerem i wędzarnią. Lokalna kuchnia? Pieczony łosoś, jagody, borówki, dziczyzna i ciemny chleb z masłem ziołowym – prosto i świeżo.

Nie wszyscy wiedzą, że fińska Laponia latem tętni życiem.
Bornholm. Rowerowa wyspa chłodu, słońca i łososia
Bornholm to miejsce, które w Danii nazywa się „słoneczną wyspą”, choć słońce tu nie piecze – ono po prostu świeci. Latem temperatury rzadko przekraczają 22°C, a chłodne wiatry znad Bałtyku przynoszą ulgę nawet w środku lipca. To wyspa idealna na slow travel: rower, kajak, piknik na skałach i kąpiele w przejrzystej wodzie.
Warto zacząć od Gudhjem, miasteczka z wędzarniami ryb i małym portem, z którego odpływają łodzie na wyspę Christiansø – dawną twierdzę zamienioną w oazę ptaków i artystów. Na południu Bornholmu znajduje się plaża Dueodde– z piaskiem tak drobnym, że kiedyś używano go do produkcji klepsydr. Dalej: ruiny zamku Hammershus, przylądek Hammeren, lasy Almindingen z dziwacznymi formacjami skalnymi i najstarszymi dębami Danii.
Na wyspie nie brakuje ekologicznych gospodarstw z serami, lokalnych piekarni, galerii i ceramikarni. Wszystko blisko, lokalnie, chłodno i z rowerową mapą w dłoni.
Rugia. Kredowe klify i nostalgiczny Bałtyk
Na niemieckiej Rugii słychać więcej języka niemieckiego niż turystycznego gwaru. To jedna z najcichszych wysp Bałtyku, z szerokimi plażami, zatokami i białymi klifami, które w promieniach słońca wyglądają jak alpejskie turnie.
Park Narodowy Jasmund to jeden z głównych powodów, by tu przyjechać – z trasą spacerową prowadzącą przez stare buki i punktem widokowym na klify Königsstuhl. Nadmorskie kurorty – Binz, Sellin, Göhren – zachowały dawną architekturę uzdrowiskową, z werandami, altanami i pachnącymi lipami. Po sezonie panuje tu błogi spokój. Warto wynająć mieszkanie w starej willi, popijać kawę z widokiem na zatokę i zbierać bursztyny po sztormie.
Rugia jest też świetnie skomunikowana – z Polski dojechać można przez Świnoujście, potem promem i koleją. Latem temperatury nie przekraczają 24°C, a woda w Bałtyku bywa cieplejsza niż powietrze.

Rugia to jedna z najcichszych wysp Bałtyku, z szerokimi plażami, zatokami i białymi klifami.
Góry Izerskie. Chłodne, dzikie, puste
To jedne z najbardziej niedocenianych gór w Polsce – niższe od Karkonoszy, ale z większą przestrzenią i znacznie mniejszą liczbą turystów. Latem, przy zachodnim wietrze, można tu odczuć prawdziwy chłód, zwłaszcza wieczorem.
Baza to Szklarska Poręba – Jakuszyce, a potem tylko w górę – na Stóg Izerski, do Chatki Górzystów, przez torfowiska, wrzosowiska, grzbiety i dawne ścieżki przemytników. Po drodze spotkać można czarne bociany, rysie i ciszę, która nieczęsto zdarza się w polskich górach.
Wieczorem w Górach Izerskich warto patrzeć w niebo – to jeden z najciemniejszych regionów w Europie, wolny od zanieczyszczenia świetlnego. Obserwatorium astronomiczne w Orlu i Park Ciemnego Nieba organizują noce pod gwiazdami z teleskopami i opowieściami o kosmosie.
Beskid Niski. Zapomniana kraina Łemków i cerkwi
Jeśli chłód ma duszę, to mieszka w Beskidzie Niskim. Nie ma tu kurortów, kolejek, ani wyciągów. Są łąki, stare sady, doliny, gdzie czas się zatrzymał i potoki, które nadal chłodzą stopy w sierpniu.
Warto zatrzymać się w okolicach Krempnej, Wysowej-Zdroju, Rymanowa albo w wioskach, które przetrwały tylko jako nazwy na mapach: Zyndranowa, Nieznajowa, Ciechania. Tu można spać w starym domu Łemków, jeść chleb na zakwasie z pieca i słuchać opowieści o przesiedleniach, o cerkwiach, o rzece Wisłoce.
Trasy prowadzą przez wzgórza porośnięte trawą, przez pastwiska, bukowe lasy i ślady po dawnych wioskach. Wieczory są chłodne, z mgłą snującą się w dolinach, a świt wita dzwonieniem dzwonków na owczych szyjach.
Suwalszczyzna. Polska północna Arktyka
To najzimniejszy region Polski i jedno z tych miejsc, które najlepiej smakują latem. Jezioro Hańcza, najgłębsze w Polsce, ma lodowatą wodę, która zachowuje klarowność nawet w sierpniu. Wokół – dzikie łąki, pagórki, szutrowe drogi i krainy, gdzie rzeka rozlewa się szeroko wśród lasów.
Warto zatrzymać się w okolicach Smolnik, Jeleniewa albo w Wigrach – w dawnym klasztorze kamedułów, z widokiem na jezioro i rozlewiska. Pieszo, rowerem, kajakiem – nie brakuje tu tras i szlaków, które nawet w środku sezonu pozostają puste. To jeden z ostatnich regionów Polski, gdzie naprawdę można być sam na sam z naturą.

W Beskidzie Niskim nie ma kurortów, kolejek, ani wyciągów.
Smaki chłodniejszych wakacji. Co zjeść podczas coolcation?
Coolcation to również inna kuchnia – bardziej konkretna, mniej lekka, ale dostosowana do klimatu. W Norwegii warto spróbować rakfisk (fermentowanej ryby), kanapek z krewetkami i wafli z brunostem – słodkawym serem z koziego mleka. Na Islandii – owcze żeberka, domowy chleb z geotermalnych pieców i zupy rybne gotowane na mleku.
W Szkocji królują haggis, szkocka zupa Cullen Skink i ciasteczka shortbread z herbatą. Na Bornholmie – wędzone śledzie podawane z surowym żółtkiem, rzodkiewką i szczypiorkiem, pieczone łososie i piwo z lokalnych browarów.
W polskich regionach chłodnych – sękacze z Suwalszczyzny, kwaśnica z Gór Izerskich, sery i miody z Beskidu Niskiego. Wszystko proste, lokalne i często dostępne w gospodarstwach agroturystycznych, które gotują z tego, co wyrosło za domem.
Gdzie spać? Nietypowe noclegi na chłodne wakacje
W stylu coolcation nie chodzi o luksus – chodzi o kontakt z miejscem, ciszę i autentyczność. Dlatego najlepiej spać w domku nad jeziorem, starej chacie, schronisku w górach, jurcie, chatce saunowej albo pensjonacie z dala od miasta.
W Islandii popularne są domki turfowe – z dachami porośniętymi trawą, zlokalizowane przy źródłach termalnych. W Norwegii – rorbuer, czyli rybackie domki nad wodą, z których można rano wypłynąć na dorsze. W Laponii – szklane igloo z widokiem na niebo lub tradycyjne sauny nad jeziorami.
W Polsce warto poszukać agroturystyk z własną piekarnią na Suwalszczyźnie, drewnianych domów w stylu łemkowskim w Beskidzie Niskim czy glampingów w Górach Izerskich z podwieszanymi hamakami i ogniskami przy potoku.
Fot. Shutterstock