- W podróży
Gorąca jesień zamiast pluchy. Gdzie naprawdę opłaca się polecieć w październiku?
Lato w Polsce zostawiło niedosyt ciepła, za to jesień otwiera najlepsze okno na szybki wyjazd do słońca. Ceny biletów łagodnieją po sezonie, południe Europy wciąż nosi T-shirt, a miasta odpoczywają po wakacyjnych tłumach. Sprawdzamy, dlaczego warto wybrać październik na urlop, jak mądrze i tanio szukać lotów oraz które kierunki sprawdzą się na jesienny wypad: od Malagi i Neapolu po Maltę, Majorkę, Rzym, Lizbonę, Bari, Alicante i Antalyę.
W Polsce w te wakacje brakowało słońca. Jesień staje się więc naturalnym domknięciem sezonu – spokojniejszym, bardziej lokalnym, ze światłem, które nie męczy, i cenami, które przestają gonić szczyt urlopowy. Linie luzują presję, noclegi przestają „puchnąć” od nadmiaru chętnych, a południe Europy nadal daje popołudnia na zewnątrz. To nie zastępstwo lata, tylko inny komfort podróży.
– Po chłodnym lecie Polacy wciąż szukają ciepła. We wrześniu dominują m.in. Antalya, Alicante, Rzym i Lizbona, a w październiku rośnie zainteresowanie Malagą, Neapolem oraz wyspami: Maltą i Majorką. Zwraca też uwagę wzrost wylotów z Katowic – do Bari i Rzymu” – mówi Marta Gałuszka, brand managerka Fru. – Jesień jest dobrym momentem na planowanie, bo średnie ceny biletów spadają w porównaniu z ubiegłym rokiem, a październik bywa przeciętnie tańszy od września. To widać w decyzjach klientów – świadomie przedłużają lato na południu.
Rzym to klasyka jesiennych city breaków.
Jak szukać tanich biletów?
Na rynku widać wyraźne odpuszczenie cen względem lata i ubiegłorocznej jesieni. Średnia cena biletu w październiku 2025 spadła do ok. 665 zł, podczas gdy rok wcześniej trzeba było płacić przeciętnie 728 zł. Wrzesień też jest tańszy rok do roku (ok. 723 zł wobec 775 zł), ale to właśnie październik częściej okazuje się korzystniejszy o dodatkowe kilka procent względem września. W pojedynczych trasach zmiana bywa wręcz spektakularna: z Krakowa do Mediolanu uśredniona cena zeszła z ok. 379 zł do 239 zł, z Warszawy do Malagi z 824 zł do 533 zł, a z Warszawy do Mediolanu z 410 zł do 299 zł. Taniej wypadają też połączenia z Katowic do Bari oraz z Gdańska do Alicante. Ten obraz potwierdza obserwacja rezerwacji: po cichym lecie na południu Europy znów robi się jasno i przystępnie cenowo.
Warto patrzeć na kalendarz szerzej niż na jeden weekend. Październik lubi środkowe tygodnie miesiąca, kiedy lotniska pracują miarowo, a przewoźnicy chętniej oddają korzystne pory dnia. Dobrze jest porównać porty: Warszawa daje gęstość połączeń, ale Kraków, Gdańsk i szczególnie Katowice potrafią dorzucić godzinę, która nie zjada dnia na miejscu i w praktyce obniża koszt wyjazdu o dodatkowy nocleg czy transport.
Przy podróżach rodzinnych opłaca się sprawdzić układ miejsc — jesienią łatwo trafić na ustawienie obok siebie bez dopłat, co przy dwóch–trzech osobach zamienia się w realną oszczędność. A gdy wybrany kierunek podnosi cenę w danym terminie, sensowne bywa przesunięcie akcentu: zamiast Barcelony — Alicante, zamiast Rzymu — Bari. Klimat ulic i temperatura zostają, rachunek jest łagodniejszy.
Kiedy w Polsce pada jesienią, w Turcji swieci śłońce i spokojnie można kąpać się w morzu.
Malaga — światło muzeów i morze, które nie zabiera całego dnia
Jesienią Malaga odzyskuje proporcje, których brakuje w środku lata. Rano da się usiąść przy kawie bez szumu kolejek, w południe wejść do muzeów — od Picassa po mniejsze galerie w Soho — bez nerwowego zegarka, a popołudnie spędzić na plaży lub wejść na Gibralfaro i popatrzeć na port w ciepłej, długiej poświacie. Miasto działa w skali spaceru; możliwe jest łączenie morza, wystaw i jedzenia w jednym, płynnym rytmie. Dla budżetu to kierunek szczególnie wdzięczny w październiku: warszawskie loty potaniały średnio o około jedną trzecią w stosunku do poprzedniego roku, co przekłada się na dodatkową kolację lub noc bliżej centrum.
Neapol. Urlop poza sezonem
Jesienny Neapol zwalnia na tyle, by kulinarny rytuał miał miejsce przy stole, a nie w kolejce. W pizzeriach znów rozmawia się o cieście, Lungomare służy spacerom, a wypady do Pompejów czy na Procidę przestają być operacją logistyczną na pół dnia. W powietrzu zostaje gwar, ale bardziej lokalny niż turystyczny, przez co miasto zapamiętuje się z zapachu świeżo pieczonej sfogliatelli i widoku zatoki, a nie z tłoku. Październikowe ceny potrafią zaskoczyć łagodnością — zamiast odkładać wyjazd „na kiedyś”, można po prostu wsiąść w samolot i przyjechać na kilka dni dobrej kuchni i krótkich rejsów.
Rzym. Klasyka city break
W Rzymie to właśnie jesień przywraca głos detalom. Zatybrze o poranku brzmi porcelaną, w kościołach z Caravaggiem nie trzeba przeciskać się w tłumie, a place przestają być tylko tłem dla relacji w telefonie. Miasto znowu składa się z powodów, dla których się tu przyjeżdża: światła na fasadach, kamienia, który pracuje w cieniu, i rozmów przy makaronie, na które jest czas. Ceny lotów też mówią swoim językiem — zamiast wysokich stawek z połowy lata, jesienią pojawiają się normalne widełki, a z regionalnych portów da się znaleźć godziny, które domykają weekend bez szkody dla snu.
Lizbona. Wzgórza i slow life
Lizbona jesienią osiada w spokoju. Alfama pachnie praniem i kawą, tramwaj 28 znów jest przede wszystkim transportem, a nad Tagiem wieczorami unosi się muzyka z małych barów. Miasto pozwala zbudować dzień z prostych elementów: krótki spacer, jeden wybrany zabytek albo wystawa, kolacja w Mourarii bez wielotygodniowych rezerwacji. Gdy dodać do tego łagodniejsze stawki lotnicze niż we wrześniu i realnie mniejszy ruch, wychodzi wyjazd, w którym to ulica, a nie grafik, układa plan.
Malta. Kamień, woda i rozmowy przy kolacji
Na Malcie jesień oddaje przestrzeń zatokom i krótkim szlakom. Kamienne miasteczka nie parzą już od słońca, a woda zachowuje przejrzystość, którą latem trudno docenić w tłumie. To kierunek „pół na pół”: przedpołudnie w ruchu, popołudnie nad wodą, wieczór przy dłuższej rozmowie z gospodarzem. Ceny przelotów na październik, szczególnie z Warszawy i Krakowa, układają się korzystniej niż rok temu, więc wyjazd nie wymaga finansowego akrobacji.
Na Malcie jesień otwiera scenę dla krótkich tras pieszych i kąpieli bez walki o metr piasku.
Majorka. Wyspa wielu głosów
Tramuntana wreszcie jest do przejechania bez karawany aut, a kamienne miejscowości oddychają rytmem mieszkańców. Zatoki nie znikają pod parawanem ręczników, a światło od rana do wieczora buduje głębię kadrów. W praktyce oznacza to więcej czasu w miejscu, które naprawdę chcemy zobaczyć, i mniej w korku. Jesienne ceny przelotów dorzucają swój argument: nie trzeba startować w lipcowym maratonie, żeby zobaczyć wyspę w najlepszej formie.
Bari i Apulia. Wapienne skały i super kuchnia
Bari jest bramą, przez którą Apulia otwiera się bez wysiłku. Blisko do białych miasteczek, blisko do morza, blisko do oliwnych sadów. Jesienią region pachnie codziennością: świeżą oliwą, rybą z porannego połowu, rozmową na placu po zachodzie słońca. Dla południa Polski ważna jest logistyka — katowickie połączenia do Bari często układają dzień lepiej niż loty ze stolicy, a jesienne stawki potrafią być wyraźnie łagodniejsze niż we wrześniu.
Alicante. Hiszpania poza szczytem
Alicante równo dzieli dzień między miasto i promenadę. Zamek nie wymaga wdrapywania się w tłumie, plaża nie zamienia się w deptak, a proste bary dowożą to, po co się do nich przychodzi: rybę, wino, rozmowę. Z Gdańska jesienne ceny są zauważalnie bardziej przyjazne niż rok temu, więc weekend w słońcu staje się decyzją, nie projektem.
Antalya. Pewne słońce
Tureckie wybrzeże jesienią gra w przewidywalność. Dni są jasne, wieczory nadają się na kolację pod chmurką, a morze nie zamyka się dla kąpieli. To kierunek dla tych, którzy chcą po prostu nadrobić lato, bez skomplikowanej logistyki i bez ryzyka pogodowej loterii. Po lecie, które w Polsce nie rozgrzało, tu jest dokładnie to, czego brakowało.
Uwaga: wskazane kwoty i różnice cenowe mają charakter orientacyjny i wynikają ze średnich dla września–października w porównaniu rok do roku. Rzeczywiste ceny zmieniają się dynamicznie w zależności od terminu, przewoźnika i dostępności.
Fot. Shutterstock