werandcountry.pl weranda.pl
Reklama - Kontynuuj czytanie poniżej
  • W hotelu
  • Europa

Apart Hotel Maso Corto. Górski dom w sercu Val Senales, który pokochali Polacy

autor: Agnieszka Kaszuba

W dolinie Val Senales czas płynie inaczej. Rano słychać tylko pracujące ratraki, w południe rozmowy na wyciągu, a wieczorem zapach pizzy z pieca. Apart Hotel Maso Corto to rodzinny obiekt, który powstał z myślą o narciarzach i podróżnikach szukających prostoty i wygody. Tu niczego nie udają i wszystko jest prawdziwe: ludzie, jedzenie i góry.

Val Senales to dolina, w której kończy się asfalt i zaczyna śnieg. Dojeżdżając z Merano, po ostatnim zakręcie droga staje się wąska, a za nią nie ma już nic poza górami. Tam właśnie leży Maso Corto, niewielka wioska, która od lat przyciąga narciarzy, alpinistów i turystów szukających ciszy. W centrum miejscowości stoi Apart Hotel Maso Corto, jeden z pierwszych dużych hoteli w regionie. Dziś prowadzi go rodzina Platzgummerów (Sepp, Lisa i David), która od pokoleń mieszka w dolinie i dba, żeby miejsce zachowało swój charakter.

W recepcji witają gości po imieniu, pamiętają, kto lubi espresso o szóstej, a kto wraca z nart dopiero po zamknięciu wyciągu. Nie ma tu anonimowości. Właścicieli można ich spotkać w restauracji, na korytarzu, czasem nawet na stoku. To właśnie ta obecność sprawia, że obiekt, mimo swojej wielkości, przypomina raczej rodzinny dom niż zimowy resort.

Hotel powstał w latach 70., gdy uruchomiono pierwszą kolejkę na lodowiec Senales. Od tego czasu przeszedł wiele modernizacji. Dziś ma nowoczesne zaplecze, ale nadal zachował klimat z czasów, gdy narty były prostsze, a wieczory spędzało się przy rozmowach, nie w telefonach.

Maso Corto. Koniec drogi, początek przygody

Maso Corto (Kurzras) leży na wysokości 2011 metrów n.p.m., na samym końcu doliny Val Senales. Stąd startuje kolejka na lodowiec, która w sześć minut wwozi turystów na Grawand (3212 m). Na górze rozciąga się Alpin Arena Senales – ponad 40 kilometrów tras o różnym stopniu trudności, kilka wyciągów i stoki, na których sezon zaczyna się już jesienią. To tutaj trenują reprezentacje narodowe, zanim w Alpach spadnie pierwszy śnieg.

Latem Maso Corto zmienia się w bazę trekkingową. Z wioski wychodzą szlaki nad jezioro Vernago, do sztolni Gasteiner Heilstollen i na przełęcz Hauslabjoch, gdzie w 1991 roku znaleziono słynnego Ötziego – człowieka lodu. Zimą natomiast w dolinie panuje spokój. Wieczorem słychać tylko ratraki, które przygotowują trasy, i rozmowy narciarzy wracających do hotelu.

Jesienią odbywa się tu tradycyjna transhumancja – przemarsz owiec przez Alpy z Austrii do Południowego Tyrolu. To wydarzenie, które co roku przyciąga mieszkańców i turystów, bo przypomina o dawnym rytmie życia w górach. W Val Senales, mimo rozwoju turystyki, ten rytm wciąż jest obecny – w sposobie, w jaki ludzie witają się rano, w dźwięku dzwonków na pastwiskach i w tym, że nic nie dzieje się tu w pośpiechu.

panorama Maso Corto i Val Senales, wioska u stóp lodowca Grawand w Alpach.

Maso Corto to wioska u stóp lodowca, skąd w sześć minut kolejką można wjechać na 3212 metrów.

Pokoje i apartamenty, w których można zamieszkać na dłużej

Apart Hotel Maso Corto ma około stu pokoi i apartamentów, co czyni go jednym z największych obiektów w tej części Południowego Tyrolu. Część mieszkań to klasyczne studia z aneksem kuchennym i balkonem, inne, już po gruntownym remoncie, przestronne apartamenty dla rodzin z widokiem na góry. Apartamenty są wyposażone w kuchnię z płytą, lodówką, zestawem naczyń i sztućców, co pozwala gotować samemu. Dla wielu gości to właśnie ten element stanowi największy komfort: można wrócić z nart, ugotować makaron, zjeść spokojnie w piżamie i nie przejmować się godzinami posiłków.

Wnętrza są urządzone prosto, ale solidnie. Drewniane meble, naturalne tkaniny, wygodne łóżka i duże okna. W nowych apartamentach dodano wykończenie w naturalnym kamieniu i drewnie pochądzącym z doliny. 

Właścieie nauczyli się podstawowych zwrotów po polsku, bo polskie grupy i rodziny bardzo często wybierają właśnie Apart Hotel na „swoje” miejsce w górach. Są okresy, że ponad połowa miejsc zajęta jest właśnie przez turystów znad Wisły. Lodowiec daje gwarancję śniegu, a hotel zapewnia wszystko, czego potrzeba: bliskość wyciągów, własną kuchnię, restaurację i basen. Polacy wybierają ten hotel, bo jest praktyczny. Nie trzeba codziennie dojeżdżać, szukać parkingu ani martwić się o sprzęt, bo wypożyczalnia jest w budynku, serwis działa od świtu, a szkoła narciarska ma siedzibę tuż obok. 

Po powrocie z nart większość gości kieruje się do strefy wellness.Do dyspozycji gości jest basen kryty z sauna fińskałaźnia parowa i niewielka siłownia. Na sezon zimowy 2025/ 26 otwarto także nową saunę, na zewnątrz, z widokiem na Alpy, a wieczorem można podziwiac tu gwiazdy z niweilkiej bali. To nie spa z katalogu, tylko konkretne, czyste i funkcjonalne miejsce, w którym można rozluźnić mięśnie i odetchnąć po całym dniu. Woda ma idealną temperaturę, a z okien widać stoki, po których jeszcze chwilę temu zjeżdżali narciarze. 

Nowy apartament
łazienka z kamieniem z Alp
Apart Hotel to jedno z ulubionych miejsc w Alpach wśród Polaków.

Pizza, lokane przysmaki i wina

Na parterze działa restauracja z pizzerią, która wieczorami tętni życiem. Zapach pieczonej pizzy miesza się z rozmowami w trzech językach i dźwiękiem przesuwanych krzeseł. Menu łączy kuchnię włoską i południowotyrolską: są makarony z dziczyzną, zupa gulaszowa, rissotto, a także proste dania dla dzieci. W porze obiadu pojawia się tagliatelle al cervo, a po południu pizza z pieca na cienkim cieście, przygotowywana przez lokalnego kucharza, który od lat zna gusta gości.

Śniadania serwowane są w formie bufetu. Obowiązkowa kawa, świeże pieczywo, wędliny, lokalne sery, konfitury i jajka. Nic więcej nie trzeba. Obsługa jest szybka, a atmosfera swobodna: można przyjść w dresie po saunie albo w narciarskim polarze i nikt nie zwróci uwagi. Wieczorem bar działa do późna. W karcie win znajdziesz butelki z regionu Lagrein, Vernatsch, Pinot Nero oraz lekkie białe z doliny Adige.

Restauracja to też miejsce spotkań. Po nartach schodzą się tu znajomi z różnych krajów, opowiadają o warunkach na trasach, porównują sprzęt i planują kolejny dzień. Wielu Polaków wraca tu co roku właśnie dla tej atmosfery: bez napięcia, za to z autentycznym klimatem górskiego miasteczka.

Joga i terapia misami tybetańskimi z Lisą
Sepp i David w górach
Po nartach można przyjść na terapię dźwiękiem do Lisy lub wybrać aktywności z Seppem i Davidem.

Czas poza stokiem – joga, rakiety i życie doliny

Nie samymi nartami żyje Maso Corto. W hotelu działa Lisa’s Mindful Place, sala z dużymi oknami i widokiem na góry. Lisa Platzgummer, córka właściciela, prowadzi tu zajęcia jogi i sesje z misami tybetańskimi. To nie pokaz pod turystów, tylko coś, co naprawdę pasuje do rytmu doliny: spokojny oddech, kilka prostych pozycji, dźwięki i cisza, w której słychać tylko wiatr za oknem. Po dniu spędzonym na stoku albo po długim spacerze to najlepszy sposób, żeby zatrzymać się na chwilę.

Aktywności w Maso Corto nie kończą się na macie. Sepp Platzgummer, gospodarz hotelu i były instruktor narciarski, często zabiera gości na krótkie wędrówki po dolinie. Zna każdy zakręt i każdą starą drogę pasterską. Opowiada, gdzie zimą spada lawina, a latem pasą się owce. Jesienią można trafić na spęd owiec, kiedy całe stado wraca z alpejskich pastwisk do doliny. To jedno z tych wydarzeń, które przypomina, że w Val Senales wciąż żyje prawdziwa górska tradycja.

Z kolei David, syn właścicieli, prowadzi zimowe aktywności w hotelu: organizuje trekkingi na rakietach śnieżnych, szkoli początkujących narciarzy i pokazuje okolice tym, którzy chcą po prostu ruszyć się z kanapy. Kiedy pogoda nie sprzyja jeździe, David zabiera chętnych na wyprawę w stronę jaskini lodowej, gdzie słychać tylko skrzypienie śniegu pod butami i echo własnego oddechu.

W Maso Corto śnieg jest zawsze, ale nie zawsze jest dzień na narty. I właśnie wtedy widać, że ten hotel to nie tylko baza noclegowa, lecz miejsce, które żyje w rytmie doliny – z ludźmi, którzy znają ją od dziecka i potrafią pokazać jej prawdziwe oblicze.

Fot. A. Kaszuba