werandcountry.pl weranda.pl
Reklama - Kontynuuj czytanie poniżej
  • Sprawdzone miejsca

Sierpniowe winobrania i degustacje. Weekend w polskich winnicach

autor: Agnieszka Kaszuba

Sierpień w Polsce pachnie nagrzaną ziemią, ziołami i dojrzewającym gronem. To miesiąc, w którym łatwo ułożyć weekend od kieliszka po widok, wystarczy wybrać winnicę, dopisać degustację i pozwolić, by reszta dnia potoczyła się sama. Zebraliśmy pięć miejsc, w których lato ma własny rytm, winiarze opowiadają o rocznikach, a krajobraz robi robotę bez dodatkowych ozdobników. Wszystko w formie płynnych rozdziałów, gotowych do publikacji i do spakowania w kalendarz.

Pomorze Zachodnie, Weekend Otwartych Winnic

Trzy dni, podczas których region rozciąga przed gośćmi winny dywan. Rankiem winiarze otwierają bramy, w południe między rzędami widać kapelusze i słomkowe koszyki, wieczorem słychać muzykę i brzęk szkła. Najlepiej pojechać bez pośpiechu, zaplanować dwie, najwyżej trzy wizyty dziennie, do większej winnicy wpaść na oprowadzanie z krótką zajawką produkcji, w mniejszej usiąść dłużej, porozmawiać o pogodzie i o tym, jak ten sezon przesunął zbiory. W kieliszku dominuje lato, schłodzone biele i różowe o czystych aromatach, coraz częściej także musujące, które w sierpniowym słońcu smakują najlepiej.

Gdy słońce zaczyna iść na zachód, warto uciec nad wodę. Jezioro Morzycko pod Moryniem przyjmuje wieczorną ciszę, tafla gasi upał, a pętla wokół brzegu zamyka dzień prostym spacerem. Niedaleko Cedynia, z pagórków Cedyńskiego Parku Krajobrazowego, daje szeroki oddech po całym dniu degustacji, a punkt widokowy na Górze Czcibora przypomina, że historia tego kawałka Polski to nie tylko wino. W ten weekend wszystko układa się samo, najważniejsze to zarezerwować godziny degustacji, reszta to już tylko słońce, trawa i rozmowy przy stole.

Winnica Srebrna Góra to miejska winnica, do której dojeżdża się tramwajem, a ostatni odcinek prowadzi ścieżką w górę, w stronę klasztoru kamedułów. Fot. Winnica Srebrna Góra
Winnica Srebrna Góra to miejska winnica, do której dojeżdża się tramwajem, a ostatni odcinek prowadzi ścieżką w górę, w stronę klasztoru kamedułów. Fot. Winnica Srebrna Góra
Winnica Srebrna Góra to miejska winnica, do której dojeżdża się tramwajem, a ostatni odcinek prowadzi ścieżką w górę, w stronę klasztoru kamedułów. Fot. Winnica Srebrna Góra

Kraków, Bielany, Winnica Srebrna Góra

Miejska winnica, do której dojeżdża się tramwajem, a ostatni odcinek prowadzi ścieżką w górę, w stronę klasztoru kamedułów. Rzędy winorośli wspinają się po zboczu nad Wisłą, zapach żywic Lasu Wolskiego miesza się z ciepłem wapiennego podłoża, a miasto zostaje poniżej jak makieta. Program jest klarowny, spacer wśród krzewów, wejście do winiarni, zestaw kieliszków, od lekkiej świeżości po bardziej dojrzałe nuty, wszystko w spokojnym rytmie, który pozwala nauczyć się rozróżniać roczniki nie na sucho, tylko w rozmowie.

Najlepszy plan to pół dnia, poranna kawa na Salwatorze, później winnica, a po degustacji wyjście w las, w stronę Kopca Piłsudskiego, gdzie wiatr rozprasza słońce, a panorama Krakowa wyjaśnia, dlaczego to miejsce tak dobrze smakuje. Jeśli uda się trafić na dzień, w którym można zajrzeć do kamedułów, warto zobaczyć dziedziniec i poczuć ciszę, która stoi tu od wieków, kontrast działa jak dobry food pairing, surowa reguła klasztoru i gwar patio winnicy tworzą opowieść o mieście i jego zielonych obrzeżach.

Jura Krakowsko Częstochowska, Winnica Jura

To propozycja dla tych, którzy chcą po prostu wsiąść w bus i nie myśleć o aucie. W niedzielę winebus zabiera gości spod dawnego hotelu Cracovia i po kilkudziesięciu minutach wysadza na jurajskich wapieniach. Program trwa około dwóch godzin, na początek spacer po parceli, powietrze pachnie suszącą się trawą, na horyzoncie bieleją skałki, potem wizyta w przetwórni i pięć win w kieliszkach, białe, musujące, czerwone, zawsze z krótką opowieścią o tym, co właśnie czujemy. Tempo jest kameralne, winiarz ma czas, żeby odpowiedzieć na pytania, a goście zdążą zapamiętać różnicę między mineralnością, o której się mówi, a świeżością, którą się czuje.

Po powrocie do miasta warto nie zamykać dnia, z Krakowa do Ojcowskiego Parku Narodowego jest blisko, Dolina Prądnika o tej porze ma najładniejsze światło, Jaskinia Łokietka chłodzi po upale, Pieskowa Skała z Maczugą Herkulesa domyka katalog jurajskich oczywistości. To niedziela, która mieści wszystko, naukę smaku, lekki ruch i poczucie, że lato było spędzone sensownie.

Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle

Na koniec wakacji rynek w Jaśle zmienia się w miasteczko winiarskie. Fot. Międzynarodowe Dni Wina

Małopolska slow i bio, Winnica Wieliczka

Tu wino zaczyna się od gleby i kalendarza, biodynamika nie jest tu sloganem, tylko codzienną praktyką. Zwiedzanie prowadzi przez część produkcyjną, w której wszystko ma swój porządek, potem wychodzi się na patio i nagle widać, że w kieliszku jest nie tylko rocznik, ale też zbocze, wiatr i praca, której nie widać z drogi. Grupy są niewielkie, można dopytać o drobiazgi, o to, jak wygląda dzień w winnicy w lipcu, gdy noce są ciepłe, a deszcz przychodzi nie w porę, albo o to, jak dobiera się lokalne produkty do konkretnych etykiet.

W sierpniu zdarzają się popołudniowe spotkania tematyczne, w których wino spotyka się z kuchnią i sezonem, prosty pomidor potrafi zagrać pierwsze skrzypce, jeśli trafi na odpowiedni kwas i aromat. Ten adres aż prosi się o połączenie z Wieliczką, zejście pod ziemię porządkuje temperaturę, komory i jeziora dają wytchnienie po słońcu, a tężnia solankowa w parku świętej Kingi zamyka dzień kilkunastominutowym oddechem. Logistyka jest łatwa, pociąg lub autobus z Krakowa do miasta, krótki przejazd taksówką do winnicy, wszystko układa się w wycieczkę, którą da się zorganizować bez wielkich przygotowań.

Winnica Jura

W winnicy Jura degustacje odbywają się w malowniczym otoczeniu. Fot. Winnica Jura

Podkarpacie, Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle

Na koniec wakacji rynek w Jaśle zmienia się w miasteczko winiarskie. Rano rozstawiają się stoiska, w południe tłum przechodzi z kieliszka w kieliszek, po południu ruszają warsztaty, a gdzieś obok trwają zapisy na wyjazdy do okolicznych winnic. To festiwal, który pozwala spróbować szeroko, porównać style, znaleźć swoje etykiety i od razu sprawdzić, jak powstają kilka kilometrów dalej. Warto przyjechać na dłużej, Podkarpacie potrafi wciągnąć. Karpacka Troja w Trzcinicy robi wrażenie skalą, wały i drewniane konstrukcje rysują historię, która nagle staje się konkretna. Magurski Park Narodowy uspokaja, drogi biegną przez bukowe lasy, z polan widać Beskid Niski, cisza jest prawdziwa, nie udawana. Jeśli ktoś lubi technikę i opowieści o początkach przemysłu, Bóbrka prowadzi przez pierwsze szyby naftowe, muzeum żyje w terenie, a nie w gablotach. Po takim dniu powrót na rynek smakuje podwójnie, miasto ma akurat wielkość, która sprzyja spacerom, a festiwalowa atmosfera nie męczy, tylko niesie.