- Dzieje się
Co babie do pędzla? W Lublinie powstaje nowy kanon historii sztuki
Przez dziesięciolecia w polskich muzeach dominowali mężczyźni. Kobiety zniknęły z galerii, katalogów, opowieści. Wystawa w Muzeum Narodowym w Lublinie próbuje to zmienić. Pokazuje twórczość artystek z lat 1850–1950 bez kontekstu anegdoty, plotki czy komentarza o urodzie. Zamiast zadawać pytanie z ironicznym przekąsem, odpowiada obrazami. I robi to bardzo skutecznie.
Historia sztuki, której nie uczą w szkole
Zwiedzając wystawę Co babie do pędzla? w Lublinie, łatwo zapomnieć o tym, że jeszcze niedawno większość z tych nazwisk nie pojawiała się w podręcznikach. Olga Boznańska była wyjątkiem. Ale co z Melą Muter, Anną Bilińską, Katarzyną Kobro, Alicją Halicką, Zofią Stryjeńską? Ich twórczość istniała w cieniu. Dziś można ją zobaczyć na ponad pięciuset pracach zgromadzonych w przestrzeniach lubelskiego zamku.
To wystawa, która rozpisuje historię sztuki od nowa. Kuratorzy pokazali nie tylko znane malarki, lecz także te, które nigdy nie doczekały się własnych monografii. Pochodzą z różnych środowisk, tworzyły w kraju i za granicą. Mierzyły się z innymi tematami, miały własny język, czasem zupełnie różny od obowiązujących kanonów. A mimo to przez lata były sprowadzane do ról „żon malarzy”, „uczennic znanych mistrzów” albo „kobiet o ciekawej biografii”.
W Lublinie pokazano, że te dzieła bronią się same.

Przez dziesięciolecia w polskich muzeach dominowali mężczyźni. Kobiety zniknęły z galerii, katalogów, opowieści. Wystawa w Muzeum Narodowym w Lublinie próbuje to zmienić. Fot. Maciej Niećko/ Muzeum Narodowe w Lublinie
Artystki, które miały być wyjątkiem
Na wystawie pojawiają się postaci dobrze znane tym, którzy interesują się historią sztuki. Jest melancholijna Boznańska z portretami zamyślonych dziewcząt. Jest pełna kolorów i ruchu Stryjeńska, której projektów nie powstydziłaby się żadna modernistyczna szkoła. Ale są też nazwiska mniej oczywiste. Część artystek nie miała szansy na rozwinięcie kariery. Były za biedne, zbyt niezależne, zbyt niepasujące do mieszczańskiego ideału kobiety. Część zginęła w czasie wojny. Inne po prostu zostały zapomniane.
Zaskakują materiały, które udało się zgromadzić. Niektóre dzieła przyjechały z zagranicznych kolekcji, inne pochodziły z prywatnych zbiorów. To obrazy, rysunki, grafiki, rzeźby, przedmioty użytkowe. Razem tworzą wielogłosową opowieść o tym, jak wyglądałby polski modernizm, gdyby kobiety miały w nim równy udział.
Sylwia Zientek: nie da się już tego cofnąć
Sylwia Zientek, pisarka i autorka książki Tylko one. Polska sztuka bez mężczyzn szeroko komentuje wystawę w swoich mediach społecznościowych.
– To moment, w którym nie da się już udawać, że polska sztuka była domeną wyłącznie mężczyzn. Wystawa w Lublinie przywraca należne miejsce artystkom i robi to z rozmachem, którego bardzo brakowało – napisała na swoim Facebooku.
I rzeczywiście – trudno mówić tu o uzupełnianiu luk. To raczej zmiana perspektywy. Nie próba dopisania kobiecego rozdziału, ale nowa opowieść, w której kobiety są od początku do końca obecne.
Ten głos jest potrzebny także dlatego, że przez lata kobiecej twórczości towarzyszyło protekcjonalne spojrzenie. Boznańska „dziwaczka z Paryża”. Stryjeńska „fantazyjna, ale niezrównoważona”. Muter „zbyt emocjonalna”. Tymczasem wystarczy zobaczyć ich prace, by zrozumieć, że były po prostu artystkami. Dobrymi, odważnymi, niezależnymi. Dla niektórych z nich pędzel był jedyną drogą wyrazu.

Wystawa kobiecego malarstwa cieszy się od trzech tygodni ogromnym powodzeniem. Fot. Maciej Niećko/ Muzeum Narodowe w Lublinie
Informacje praktyczne
Wystawę można oglądać do 5 października 2025 roku. Organizatorzy zaplanowali też cykl oprowadzań kuratorskich, spotkań z badaczkami sztuki oraz wykładów. To propozycja nie tylko dla koneserów. Kuratorka Bożena Kasperowicz stworzyła ekspozycję, która działa emocjonalnie, nie wymaga wcześniejszego przygotowania, a zarazem daje szansę na odkrycie zupełnie nowych ścieżek w polskiej kulturze.
Muzeum Narodowe w Lublinie zaprasza zarówno tych, którzy znają historię sztuki, jak i tych, którzy chcą ją poznać z innej strony. Przez stare mury zamku przechodzą twórczynie, które długo pukały do drzwi instytucji. Teraz wreszcie je otworzono.
Nowy kanon
To, co dzieje się w Lublinie, ma szansę przekształcić krajobraz polskiej kultury. I choć brzmi to górnolotnie, nie ma w tym przesady. Jeśli pięćset prac ponad stu trzydziestu artystek nie przekonuje, że kobiety tworzyły ważną sztukę – to już nic nie przekona. Zwłaszcza że ta wystawa nie potrzebuje dodatkowych narracji. Nie opiera się na kontrowersji, nie wymusza podziwu. Po prostu jest. I to wystarczy.
Wystawa „Co babie do pędzla? Artystki polskie 1850–1950”
Muzeum Narodowe w Lublinie, Zamek Lubelski
Czynna do 5 października 2025
Więcej informacji: zamek-lublin.pl