- Dzieje się
Sztuka dla wszystkich. Dwa tygodnie darmowego wejścia do Zachęty
Przez dwa tygodnie Zachęta otwiera się za darmo dla wszystkich, którzy chcą zobaczyć, czym dziś żyje sztuka współczesna. Od 21 listopada do 4 grudnia 2025 w galerii przy pl. Małachowskiego 3 można wejść na trzy różne wystawy: od archiwalnej opowieści o globalnych związkach po immersyjną technoopera „Ghost Rider”.
Akcja darmowego wstępu jest związana z otwarciem instalacji „Ghost Rider”, przygotowanej w ramach cyklu BMW Art Club. Przyszłość to sztuka. Z tej okazji Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, przez pierwsze dwa tygodnie od otwarcia projektu zaprasza wszystkich bez kupowania biletów. W praktyce oznacza to, że od 21 listopada do 4 grudnia 2025 roku każda osoba, która wejdzie do budynku przy placu Małachowskiego 3, może odebrać w kasie bezpłatną wejściówkę i zobaczyć wszystkie aktualne wystawy.
Darmowe zwiedzanie Zachęty
Galeria działa od wtorku do niedzieli, w godzinach od 12.00 do 20.00. Ten przedział pozwala zaplanować wizytę zarówno w środku dnia, jak i po pracy, kiedy centrum miasta wygląda już zupełnie inaczej niż w południe. Można wpaść tu w przerwie między spotkaniami, po spacerze po Ogrodzie Saskim albo po kolacji w okolicy. Ważne jest to, że nie trzeba „odhaczać” wszystkiego podczas jednej wizyty. Przez dwa tygodnie Zachęta staje się miejscem, do którego można po prostu zaglądać na pół godziny, na jedną salę, na wybraną ekspozycję, a potem wrócić za kilka dni po kolejną.
W tym czasie dostępne są trzy projekty, które dobrze pokazują, jak szeroko można rozumieć sztukę współczesną. „O czym wspólnie marzymy? Globalne związki – porzucone przyjaźnie” sięga do archiwów Zachęty i zestawia je z pracami artystów z różnych stron świata. „Obraz w ruchu” prezentuje dzieła z kolekcji Fundacji Sztuki Polskiej ING, tworząc panoramę polskiej sceny artystycznej po 1989 roku. „Ghost Rider” Christelle Oyiri zamienia monumentalną Salę Matejkowską w przestrzeń, która reaguje na ruch widzów i buduje doświadczenie sztuki poprzez światło, dźwięk i technologię.
„O czym wspólnie marzymy? Globalne związki – porzucone przyjaźnie”
Ta wystawa zaczyna się w archiwum. Widz wchodzi do przestrzeni, w której punkt wyjścia stanowią dokumenty, materiały i ślady dawnych „internacjonalistycznych przyjaźni” sprzed 1989 roku. To oficjalny język solidarności: delegacje, wystawy, listy intencyjne, symbole politycznej bliskości. Wszystko to, co przez lata budowało wizerunek Polski w relacjach z innymi krajami tzw. bloku i państwami z Globalnego Południa.
Kuratorzy nie zatrzymują się jednak na historii. Archiwalne ślady zostają zestawione z pracami współczesnych artystek i artystów z różnych części świata. Na wystawie pojawiają się m.in. realizacje Ibrahima Mahamy, Ahmeta Öğüta, Minervy Cuevas, Nadiry Husain, Hamleta Lavastidy oraz kolektywów Aravani Art Project i Colectivo Punto Espora. Obok dokumentów z przeszłości wchodzą w przestrzeń galerii duże murale i prace site-specific przygotowane specjalnie na tę ekspozycję. Dzięki temu architektura Zachęty nie jest neutralnym tłem, ale staje się elementem opowieści o pamięci, sile instytucji i sposobach budowania narracji o „przyjaźni między narodami”.
Wystawa prowadzi widza przez różne rejestry. Z jednej strony widać język oficjalnych deklaracji, który często brzmi dziś sztucznie, z drugiej bardzo współczesne prace mierzące się z realnymi doświadczeniami migracji, przemocy, systemowej nierówności i postkolonialnych napięć. Pojawia się pytanie o to, co zostało z dawnych sojuszy, kiedy nie ma już tamtego systemu politycznego. Czy gesty solidarności sprzed dekad mają jeszcze jakąś moc, czy stały się pustymi frazami w archiwalnych dokumentach.
Spacer po ekspozycji jest trochę jak układanie historii od nowa. Widz musi sam połączyć wątki, przełożyć język archiwów na współczesność, znaleźć relację między dawnymi „marzeniami o globalnych związkach” a tym, jak wygląda świat dziś. W salach nie ma prostych odpowiedzi ani dydaktycznego tonu. Jest raczej próba pokazania, że globalne relacje zawsze składają się z wielu warstw: od wielkiej polityki po indywidualne doświadczenia konkretnych ludzi.
„Obraz w ruchu”, czyli współczesna polska sztuka w jednym miejscu
Druga wystawa przenosi nas na bardzo lokalny grunt, ale dotyka tematów, które od lat wracają w polskiej debacie publicznej. „Obraz w ruchu” to prezentacja dzieł z kolekcji Fundacji Sztuki Polskiej ING. Na ścianach pojawiają się prace artystek i artystów, którzy na dobre weszli już do obiegu współczesnej sztuki: Zuzanny Bartoszek, Agaty Bogackiej, Rafała Bujnowskiego, Veroniki Hapchenko, Zbigniewa Libery, Małgorzaty Mirgi-Tas, Rafała Milacha, Joanny Piotrowskiej czy duetu Slavs & Tatars.
Kolekcja Fundacji nie jest zamkniętym zbiorem „najważniejszych dzieł”. Jest raczej zapisem pewnego sposobu patrzenia na rzeczywistość po 1989 roku. Kuratorzy wystawy układają prace tak, by widz mógł zobaczyć, jak zmienił się język polskiej sztuki, jakie tematy wracają w różnych dekadach i w jaki sposób artyści reagują na politykę, społeczne napięcia, zmieniające się miasto czy kwestie tożsamości.
W jednej sali można zobaczyć prace, które nawiązują do codzienności w transformacyjnych latach 90, w innej realizacje dotykające tematu pamięci, dziedzictwa i tego, co zostaje po wielkich historycznych przełomach. Są obrazy, fotografie, obiekty, prace operujące tekstem i humorem, bardziej publicystyczne komentarze i bardziej intymne, osobiste narracje. Wszystko układa się w panoramę, która nie próbuje podsumować „polskiej sztuki po 1989 roku”, ale pokazuje ją w ruchu jako coś, co ciągle się zmienia, odpowiada na nowe wyzwania, aktualizuje się wraz z rzeczywistością.
Dla osób, które rzadko mają kontakt ze sztuką współczesną, to dobry punkt startowy. W jednym miejscu można zobaczyć, jak różnorodne są strategie artystów i jak bardzo różnią się od siebie sposoby opowiadania o świecie. Dla tych, którzy śledzą scenę od lat, wystawa może być okazją do tego, by zobaczyć znane prace w nowym kontekście i zastanowić się, jak zestarzały się pewne obrazy. Czy mówią dziś coś innego niż w momencie powstania, czy nadal pozostają aktualne, czy może nabrały nowego znaczenia pod wpływem wydarzeń ostatnich lat.
„Ghost Rider” i technoopera o znikaniu
Trzecia propozycja to „Ghost Rider” Christelle Oyiri, instalacja przygotowana w ramach projektu BMW Art Club. Przyszłość to sztuka. Artystka nazywa ją „technooperą o znikaniu” i rzeczywiście bliżej jej do doświadczenia muzyczno-przestrzennego niż do klasycznej wystawy.
„Ghost Rider” zajmuje Salę Matejkowską, najbardziej monumentalne wnętrze Zachęty. W przestrzeni pojawiają się rzeźby, ekran projekcyjny, elementy świetlne i rozbudowany system dźwiękowy. Całość opowiada o historii muzyki tanecznej, ale tej mniej znanej, stworzonej przez czarnoskórych twórców i twórczynie pochodzących z klasy robotniczej. To oni przez lata budowali scenę, tworzyli brzmienia i style, które później trafiały na mainstreamowe sceny, a jednocześnie bardzo często znikali z oficjalnych historii.
Kluczowym elementem instalacji są sensory reagujące na ruch publiczności. Kiedy wchodzisz do sali, twoja obecność jest natychmiast wychwytywana przez system. To, w jaki sposób się poruszasz, gdzie stoisz, jak blisko podchodzisz do poszczególnych elementów, wpływa na układ światła i rytm dźwięku. Instalacja nie jest więc stałą scenografią, ale czymś, co powstaje na nowo z każdą grupą widzów. Za każdym razem inaczej, w innym tempie, z inną intensywnością.
Wrażenia są mocne. W sali pojawiają się przyciemnione światła, intensywne efekty świetlne i głośne dźwięki, przypominające klubową przestrzeń, ale przeniesione do instytucji sztuki. To nie jest neutralne tło, przy którym można spokojnie czytać podpisy na ścianach. „Ghost Rider” pracuje na zmysłach i wymusza decyzję, jak chcesz się w tej przestrzeni zachować. Czy wchodzisz w ten rytm i płyniesz z dźwiękiem, czy stoisz z tyłu i obserwujesz z dystansu.
W tle cały czas obecne jest pytanie o pamięć i reprezentację. Instalacja opowiada o osobach, które miały ogromny wpływ na rozwój kultury klubowej, a jednak często zostały pominięte w oficjalnych opowieściach. W tym sensie „znikanie” z tytułu nie jest tylko metaforą, ale bardzo konkretnym doświadczeniem wymazywania czyjegoś wkładu. Technoopera Christelle Oyiri pokazuje, że technologia może być narzędziem do przywracania pamięci, ale równie łatwo może tę pamięć unieważniać.
Fot. materiały prasowe