werandcountry.pl weranda.pl
Reklama - Kontynuuj czytanie poniżej
  • W podróży

Tych miejsc w Polsce nie znajdziesz w żadnych przewodnikach. Ukryte perełki na lato 2025

autor: Agnieszka Kaszuba

Polska wciąż ma wiele tajemnic. Gdy odłożysz przewodnik, zamkniesz aplikację z gotowymi trasami i zamiast pytać algorytmu zapytasz miejscowych – odnajdziesz miejsca, które wymykają się modzie. Ukryte, ciche, niepozorne. Zapomniane, choć piękne. Takie, których próżno szukać na listach „10 naj”. To właśnie one składają się na prawdziwe podróże – te, które zostają na długo w pamięci.

W czasach, gdy każde miasteczko chce mieć swój Instagram spot, a każda atrakcja prędzej czy później trafia na listę „must see” w popularnych przewodnikach, coraz trudniej znaleźć miejsca prawdziwie ukryte. Te, które nie potrzebują billboardów, sesji influencerów ani drogowskazów. Miejsca, które nie rzucają się w oczy, bo nigdy nie miały być atrakcją. Ale dla tych, którzy szukają autentyczności, ciszy, historii zapisanej w krajobrazie, mają ogromną wartość.

W Polsce wciąż istnieją przestrzenie, które wymykają się turystycznym schematom. Nie znajdziesz ich w pierwszych wynikach wyszukiwania ani na okładkach magazynów podróżniczych. Czasem trzeba o nich usłyszeć od kogoś z okolicy, innym razem po prostu zejść z trasy. Czasem prowadzi do nich zarośnięta ścieżka, czasem droga donikąd, której nikt od lat nie poprawiał.

Niektóre z tych miejsc przypominają kapsuły czasu – jak maleńkie wioski w Beskidzie Niskim, gdzie łemkowskie cerkwie trwają pośród zarośniętych sadów. Inne zaskakują surrealistycznym krajobrazem – jak dawne wyrobiska gipsu, które dziś wyglądają jak pustkowia z innej planety. Są też takie, które opowiadają o dawnych majątkach, marzeniach, które się nie spełniły, pałacach pochłanianych powoli przez las i ciszę. I te, które pokazują, że przyroda ma wciąż przewagę nad człowiekiem – jak mazurskie bagna, gdzie nie prowadzi żadna ścieżka, a natura urządziła sobie prywatne królestwo.

Ten tekst jest dla tych, którzy wolą odkrywać, niż konsumować gotowe trasy. Dla tych, którzy lubią, gdy za zakrętem nie wiadomo, co się wydarzy. Dla tych, którzy cenią ciszę, puste drogi, ślady po dawnych mieszkańcach i miejsca, gdzie przeszłość nie potrzebuje komentarza.

 

Owczary

Owczary są jak osobny świat. Kilkanaście domów, wąska droga wijąca się przez dolinę, a nad wszystkim góruje cerkiew św. Paraskewy. 

Owczary. Wieś, której nie zmienił czas

Owczary leżą w Beskidzie Niskim, miejscu, które samo w sobie uchodzi za jedno z najbardziej zapomnianych w Polsce. Ale nawet w tej zapomnianej krainie Owczary są jak osobny świat. Kilkanaście domów, wąska droga wijąca się przez dolinę, a nad wszystkim góruje cerkiew św. Paraskewy. Drewniana, zamknięta jak pudełko, ukrywa w sobie barwne wnętrze pachnące woskiem i kadzidłem. Kiedy wchodzisz do środka, czujesz, że ktoś tu się modlił przez pokolenia.

Zimą śnieg zasypuje wszystko, drogi, dachy, pola. Latem łąki rozkwitają tak gęsto, że kwiaty sięgają do pasa. Próżno tu szukać kawiarni czy pensjonatów – noclegi są u ludzi albo w ich stodołach przerobionych na pokoje. Owczary to miejsce dla tych, którzy szukają ciszy. Ale tej prawdziwej, nie z aplikacji mindfulness.

Okolica też kryje ślady przeszłości: stare cmentarze łemkowskie z kamiennymi krzyżami i leśne ścieżki, które dawniej były traktami handlowymi. Tu i ówdzie znajdziesz porzucone chyże, zarośnięte jabłonie, resztki ogrodzeń z drewnianych żerdzi. Patrzysz na to i rozumiesz, ile tu ludzi musiało odejść. I jak bardzo ten świat został sam.

Żarki

Żarki Letnisko to klasyczna miejscowość letniskowa Śląska, z drewnianymi domkami, starymi pensjonatami, szerokimi piaskowymi drogami. Obok są Żarki Stare, m. in. z zabytkowym z cmentarzem żydowskim. 

Żarki Stare i Żarki Letnisko. Dwie twarze małego miasteczka

W Żarkach Letnisku czas zatrzymał się w latach 70. Drewniane domki letniskowe, stare pensjonaty z werandami, szerokie piaskowe drogi otoczone sosnami. To jedno z tych miejsc, gdzie przyjeżdżają ci, którzy chcą odpocząć od miasta, ale bez większych ambicji turystycznych. Żarki Letnisko żyją własnym rytmem, pachną żywicą i grillami, a latem dźwięczą od rowerów i rozmów przy bramkach do ogródków.

Za to Żarki Stare to zupełnie inna opowieść. Mało kto wie, że przed wojną były to tereny przemysłowe, pełne warsztatów tkackich, młynów i piekarni. Dziś zostały po nich ślady w architekturze: ornamenty na fasadach, dawne podwórka brukowane kamieniem, żeliwne kraty w oknach.

Cmentarz żydowski to miejsce, które nie potrzebuje opisu – las macew porośniętych mchem mówi sam za siebie. To miejsce nieopowiedzianych historii i ludzi, którzy pamiętają, ale nie opowiadają.

Rezerwat Przyrody Przęślin

Gipsowa Góra to potoczna nazwa części rezerwatu przyrody Przęslin k. Busko-Zdroju. 

Gipsowa Góra koło Buska i białe pustkowia

Gipsowa Góra to potoczna nazwa Rezerwatu Przyrody Przęślin, który znajduje się w pobliżu miejscowości Chotel Czerwony, w gminie Busko-Zdrój.To miejsce nie wygląda jak Polska. Białe wzniesienia, połyskujące w słońcu jak śnieg, chropowate skały, popękana od słońca ziemia. To miejsce przypomina bardziej południowe Włochy albo greckie bezdroża. A jednak leży kilka kilometrów od znanego uzdrowiska, w którym turyści popijają wodę siarkową.

Tu nikt nie przyjeżdża na dłużej. Nie ma wytyczonych ścieżek, nie ma punktów widokowych. Tylko pustka i horyzont. Zimą wygląda jak lodowa pustynia, latem rozgrzana ziemia bije bielą po oczach. Dawne wyrobisko gipsu, które natura przejęła na nowo, w swoim własnym, surowym stylu fascynuje turystów, którzy tu docierają bardzo nielicznie. 

W okolicy zaczynają powstawać małe, rodzinne winnice, bo Ponidzie ma klimat sprzyjający winoroślom. Można tam zajrzeć, porozmawiać, posłuchać, jak z nieużytków rodzi się nowy sposób na życie. Samo Busko z kolei to uzdrowisko z historią, gdzie bywali Reymont, Sienkiewicz, gdzie grają codziennie te same melodie od lat. Tu czas nie biegnie, on się zatrzymuje i zawraca.

Pałac w Podwilczu

Pałac w Podwilczu był jednym z najpiękniejszych przykładów neogotyckiej architektury rezydencjonalnej Pomorza. Fot. Wikimedia

Podwilcze. Pałac, który zarasta las i czas

Podwilcze leży w województwie zachodniopomorskim, nieopodal Białogardu. Dziś to wieś cicha, niepozorna, ale jeszcze sto lat temu tętniła tu życie majątku von Podewilsów, pruskiej rodziny ziemiańskiej. Pałac w Podwilczu był jednym z najpiękniejszych przykładów neogotyckiej architektury rezydencjonalnej Pomorza. Z wieżą, parkowym założeniem, oranżerią, stajniami i budynkami gospodarczymi.

Dziś z tego wszystkiego zostały ruiny. Budynek jest porzucony, dach zawalił się kilka lat temu, ściany coraz bardziej pochłaniają rośliny. Zarasta go las, a każda kolejna zima przybliża do całkowitego zniknięcia tego miejsca z krajobrazu. Widać jeszcze ostre neogotyckie szczyty, zarys portyku, piwnice i wieżę, która wciąż stoi, choć jej wnętrze grozi zawaleniem.

Nie ma tu tabliczek, nikt nie organizuje zwiedzania. Wokół cisza, puste pola, ciche lasy. Podwilcze to kolejny przykład rezydencji, która przegrała z czasem, polityką i obojętnością. Ruiny mają w sobie coś z dramatyzmu, coś z melancholii. Oglądając je, trudno nie pomyśleć, jak wiele takich miejsc zniknęło już z mapy Polski.

Podwilcze pokazuje, jak szybko historia znika tam, gdzie nikt jej nie chroni. To miejsce dla tych, którzy chcą zobaczyć, jak wygląda koniec pałaców, które kiedyś były dumą całych regionów.

Siedliska k. Zamościa

Siedliska to wioska, której nie ma w turystycznych folderach.

Siedliska koło Zamościa – źródło z tajemnicą

Siedliska to wioska, której nie ma w turystycznych folderach. Ot, pola, łąki, trochę lasu. Ale pod tym wszystkim kryje się legenda o źródle, które zmienia kolor. Naukowcy mówią o minerałach, o odbiciu światła. Ludzie mówią o zatopionym kościele, o dzwonach, które słychać nocą.

Żeby tam dojść, trzeba pytać. Drogi się kończą, ścieżki zarastają. A kiedy znajdziesz źródło, zobaczysz coś niezwykłego – mały staw, który błyszczy turkusem lub szarością, w zależności od dnia. Wokół zarośla, cisza, odgłosy ptaków, które rzadko spotyka się w mieście.

W okolicy zachowały się dawne młyny, kapliczki, ruiny gospodarstw, które nie doczekały się nowego pokolenia. To jedno z ostatnich miejsc, gdzie możesz poczuć się jak prawdziwy odkrywca. 

Nietlickie Bagno

Bagna Nietlickie pokazują Mazury nie jako turystyczny kurort, ale jako dziką krainę, która wciąż ma swoje tajemnice. Fot. Mazury Travel

Bagna Nietlickie. Mazury bez pomostów

Bagna Nietlickie leżą pomiędzy Orzyszem a Giżyckiem, w pobliżu wsi Nietlice, w województwie warmińsko-mazurskim. Najbliżej tu z Orzysza – zaledwie kilka kilometrów. To rejon Mazur, który pozostaje w cieniu bardziej znanych okolic Mikołajek, dzięki czemu zachował swój dziki charakter. Bagna są częścią szerszego ekosystemu Mazurskiego Parku Krajobrazowego, choć formalnie leżą nieco poza jego granicami. Bagna Nietlickie to jedno z tych miejsc, które wymykają się pojęciu „atrakcja”. Tu nie ma ścieżek, mostków, tablic edukacyjnych. Są mokradła, trzciny, ptaki i zwierzęta. Największe torfowiska Mazur ciągną się tu kilometrami, zmieniają co roku, co porę, co pogodę. 

Latem wszystko tu paruje, pachnie wodą, mchem, błotem. Zimą bagna zamarzają, lodowe tafle trzeszczą pod ciężarem łosi i jeleni. Bociany czarne, czaple siwe, orliki. To królestwo ptaków i ciszy. Nie znajdziesz tu ludzi, bo ludzie nie mają tu czego szukać.

Bagna Nietlickie pokazują Mazury nie jako turystyczny kurort, ale jako dziką krainę, która wciąż ma swoje tajemnice. To przygoda dla tych, którzy chcą zobaczyć więcej niż standardowe atrakcje z folderów.

Fot. Shutterstock