- W podróży
City break w Koszycach. Co zobaczyć, gdzie zjeść i jak zaplanować weekend na Słowacji
Gdzie w Europie można zjeść haluszki z widokiem na gotycką katedrę, tańczyć przy podświetlanej fontannie, oglądać wystawę sztuki w dawnym basenie i popijać tokaj w piwnicach, które pamiętają monarchię austro-węgierską? Odpowiedź nie pada często. Bo Koszyce to jedno z tych miast, które nie krzyczą. One szepczą w języku historii, architektury i lokalnych legend.
Na mapie Słowacji między hutą a kulturą
Koszyce długo nie miały szczęścia do reputacji. Kojarzone z przemysłowym ciężarem, zdominowane przez hutę stali, wydawały się miejscem do życia, ale nie do zwiedzania. To się zmieniło. Transformacja, którą przeszło miasto od lat 90., jest imponująca. Kluczowym momentem była decyzja o przyznaniu Koszycom tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2013 roku. Nagle to, co wydawało się ruiną po socjalizmie, stało się surowym tworzywem pod artystyczną rewolucję.
To dziś drugie co do wielkości miasto Słowacji, ale jego tempo wciąż bardziej przypomina niedzielny spacer niż stołeczny pośpiech. Widać tu wpływy węgierskie, niemieckie, żydowskie i oczywiście przede wszystkim słowackie. Wszystko przeplata się w fascynującym mikrokosmosie, który pachnie ziemniaczanymi lokšami, farbą świeżo otwartej wystawy i chłodnym winem z tokajskich wzgórz.
Najwygodniejszym sposobem dotarcia do Koszyc z Polski jest lot bezpośredni z Warszawy. Samolot pokonuje trasę w mniej niż godzinę. Loty odbywają się kilka razy w tygodniu. Lądowanie na niewielkim, kameralnym lotnisku zajmuje dosłownie chwilę, a stamtąd do centrum miasta można dojechać w kilkanaście minut komunikacją miejską. Dostępne są także połączenia autobusowe z Krakowa i Warszawy. Na miejscu najlepiej poruszać się pieszo. Miasto jest zwarte i przyjazne, nie wymaga planowania ani zegarka.

Katedra św. Elżbiety w Koszycach to gotycka świątynia o monumentalnych proporcjach, budowana przez ponad wiek.
Miasto, które warto przejść na piechotę
Wszystko, co istotne w Koszycach, znajduje się w zasięgu spaceru. Główna promenada miasta ulica Hlavná, to jego serce i oś czasu. Rozciąga się przez kilometr, dokładnie tyle, ile miała pierwsza osada, która powstała tu w średniowieczu. Kamienice z pastelowymi fasadami, sklepiki, galerie, fontanny i muzea tworzą krajobraz, który żyje i oddycha.
Wśród mijanych budynków są i takie, które zatrzymały czas. Teatry, pałace, dawne kamienice mieszczańskie, dziś zamienione w kawiarnie lub galerie, a także ulice, które mają swoje tematy przewodnie i historie. W Koszycach nie ma potrzeby szukania atrakcji. Wystarczy iść i pozwolić miastu się wydarzyć.
Katedra znająca sekrety wieków
Święta Elżbieta to coś więcej niż punkt na mapie. To opowieść. Gotycka świątynia o monumentalnych proporcjach, budowana przez ponad wiek. Wzniesiona z lokalnego kamienia, bogata w detale, strzelista i zarazem przystępna. Katedra zachwyca nie tylko skalą, ale też historiami, które przyklejają się do jej murów.
Jedna z najbardziej znanych mówi o twarzy kobiety wyrzeźbionej na fasadzie. Miała to być żona jednego z kamieniarzy, nadużywająca trunków. Mąż, chcąc ukarać jej nałóg, wyrzeźbił jej wizerunek i pozostawił go na wieki tam, gdzie każdy może go zobaczyć. Satyra zaklęta w kamieniu.
Wejście na wieżę Zygmunta to 160 wąskich, spiralnych schodów. To prawdziwa próba sił, ale widok z góry wynagradza każdy krok. Panorama Koszyc, wijące się ulice, zieleń, czerwone dachy, a w tle wschodnie Karpaty. Tu rozumie się, jak blisko natury jest to miasto.

Śpiewająca Fontanna to jeden z symboli Koszyc.
Śpiewająca fontanna i zegar zodiakalny
Tuż przy katedrze znajduje się secesyjny budynek teatru, a przed nim niewielki park z fontanną. Ale nie byle jaką. To Śpiewająca Fontanna, jeden z symboli Koszyc. Woda tańczy w rytm muzyki, światła migoczą, a wieczorami przy fontannie zbierają się mieszkańcy, pary, dzieci. W tle działa zegar zodiakalny, wskazujący znaki nieba.
To miejsce nie potrzebuje sezonu. Jest piękne o każdej porze roku. Zimą podświetlone girlandami, latem tonące w zieleni. Tu widać, że Koszyce są miastem do życia, nie tylko do zwiedzania.
Zardzewiała puszka i 11 kilogramów monet
W Muzeum Wschodniosłowackim znajduje się jeden z najcenniejszych skarbów w Europie Środkowej. Nie jest to przenośnia. W 1935 roku podczas remontu jednej z kamienic robotnicy natrafili na metalową puszkę wypełnioną monetami. W środku było blisko 3000 złotych monet z okresu renesansu i średniowiecza. Skarb o wadze ponad 11 kilogramów dziś spoczywa w sejfie muzeum i można go oglądać przez pancerną szybę.
To muzeum ma w sobie coś z podróży w czasie. Są tam zbiory etnograficzne, stroje, obrazy, meble, instrumenty. Pokazuje życie codzienne dawnych Koszyc i pozwala zrozumieć, jak wielokulturowym miastem były i są.

Ulica Hrnčiarska to fragment dawnego świata, który udało się ocalić.
Ulica Garncarzy, czyli historia, która wciąż żyje
Ulica Hrnčiarska to fragment dawnego świata, który udało się ocalić. Odrestaurowana tak, by wyglądała jak przed wiekami, prezentuje rzemiosła, które nie odeszły w zapomnienie. Garncarze, zielarki, piekarze i rzeźbiarze pracują tu na oczach przechodniów. W powietrzu czuć zapach chleba i gliny. To miejsce z duszą.
Można tu kupić ręcznie wykonane przedmioty, wziąć udział w warsztatach albo po prostu porozmawiać z rzemieślnikami, którzy z dumą kontynuują tradycję.
Galeria w basenie i fabryka, która produkuje kulturę
Koszyce to jedno z tych miast, które sztukę traktują jak chleb powszedni. Kunsthalle mieści się w dawnym basenie i prezentuje wystawy sztuki współczesnej. Kulturpark to koszary zamienione w centrum życia kulturalnego. Tabačka Kulturfabrik, dawniej fabryka tytoniu, to dziś tętniący życiem hub artystyczny z koncertami, pokazami filmowymi i klubową sceną.
Wszystkie te miejsca są żywe, otwarte i dostępne. Nawet bez planu można trafić na wernisaż, plenerowy seans lub jazzowy koncert. To tu naprawdę czuć, że miasto chce się dzielić swoją energią.
Tokaj nie tylko z Węgier
Nieopodal Koszyc zaczyna się region tokajski. Choć jego nazwa najczęściej kojarzy się z Węgrami, Słowacja ma do niej pełne prawo. Winnice w okolicach Wielkiej i Małej Trny czy Słowackiego Nowego Miasta oferują wina o tej samej klasie. To tu dojrzewają tokaje słodkie i wytrawne, a lokalni winiarze chętnie dzielą się swoją wiedzą. Można tu zarezerwować degustację i poznać wino od piwnicy po kieliszek. Jesienne festiwale wina, takie jak Tokajskie Winobranie czy Dzień Otwartych Piwnic, to okazja do spotkań, tańców, rozmów i powrotu do tradycji, która ma smak słonecznych winogron.
Haluszki i historia na talerzu
Koszycka kuchnia to miks tradycji i fantazji. W Hostincu, najstarszej gospodzie w kraju, która działa nieprzerwanie od 1542 roku, można zjeść szarpaną golonkę zamkniętą w dwóch langoszach. Danie odważne, sycące i absolutnie regionalne. Lokše z makiem albo z wątróbką, haluszki z bryndzą i skwarkami, pieczona kaczka z modrą kapustą i kieliszek lokalnego piwa lub wina to zestaw, który smakuje jak Słowacja w pigułce.
Ale są też nowoczesne lokale, bistro z autorskimi kartami, kawiarnie serwujące rzemieślniczą kawę i deserowe klasyki w nowym wydaniu. Miasto lubi zaskakiwać.
Fot. Shutterstock/Kosice Region