werandcountry.pl weranda.pl
  • W podróży
  • Polska

Weekend w Katowicach - rajza po mieście

autor: Weranda Weekend
  • Woj. śląskie
  • Katowice-Pyrzowice

Mówisz Górny Śląsk, myślisz kominy, a oczyma wyobraźni widzisz betonowe łąki. Świetnie, kwalifikujemy cię do ekipy odkrywców. Nie bój się, dwa dni styknom, coby potem godać „Jerunie, jak tu gryfnie!”.

Trudno zrozumieć? Cóż, przed każdym wyjazdem dobrze jest przyswoić sobie choć podstawowe zwroty w lokalnym języku. Lekcja pierwsza – rajza to po śląsku podróż, a gryfnie znaczy ładnie, pięknie. Śląsk jest duży. Naprawdę duży. Przejeżdża się tu z jednego miasta do drugiego, bo są jak dzielnice ogromnej metropolii. Bogata sieć dróg sprawia, że jeździ się między nimi sprawnie i wygodnie, ale i tak nie sposób poznać wszystkich w trakcie jednego wypadu. Dlatego skupię się na Katowicach, które najszybciej zmieniają swoje oblicze.

fot. Shutterstock
fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Śląsk jest duży. Naprawdę duży. Przejeżdża się tu z jednego miasta do drugiego, bo są jak dzielnice ogromnej metropolii. Bogata sieć dróg sprawia, że jeździ się między nimi sprawnie i wygodnie, ale i tak nie sposób poznać wszystkich w trakcie jednego wypadu. Dlatego skupię się na Katowicach, które najszybciej zmieniają swoje oblicze.

Mogliście tego nie wiedzieć, ale aż 47 proc. powierzchni miasta zajmują lasy i parki. Tu naprawdę wystarczy przejść kilkaset metrów, by spotkać dzika czy sarnę. Miłośnicy aktywnego wypoczynku mogą zaliczyć jogging albo rolki w Dolinie Trzech Stawów, a po wysiłku – podładować akumulatory w zielonym otoczeniu restauracji Sezo’novo (ul. Francuska 180), wsuwając dla równowagi gofry (na śniadanie) lub pizzę z opalanego drzewem pieca (na obiad).

W samych Katowicach do przemieszczania się polecam rower. Komunikacja miejska daje za mało swobody, a świąteczny rozkład jazdy czasem każe za długo czekać. Katowice nie mają bogatej sieci ścieżek rowerowych, ale przy odrobinie sprytu można się tu całkiem bezstresowo przemieszczać na dwóch kółkach. No dobra, cisnymy!

Gyszynki do familiji

Często dopiero pod koniec podróży czy wakacji zaczynamy gorączkowo szukać prezentów dla rodziny lub przyjaciół. Dla ludzi ze Śląska etos pracy to nie puste hasło, dlatego najpierw obowiązki. Z katowickiego dworca, czyli centrum miasta, dojdziemy na ul. Morcinka, na której mieszczą się sklepy Poszetka i Geszeft, idealne na zakupy dla familiji.

Pierwszy to królestwo szytych lokalnie dodatków i akcesoriów dla panów – eleganckich i wyrafinowanych, nie tylko dla śląskich dżentelmenów. Geszeft to niezależny punkt promocji regionu i kawiarnia w jednym. Ambicją twórców jest promowanie młodych śląskich projektantów modowych, lokalnego designu i artystów, dlatego kupimy tu biżuterię z węgla, koszulki promujące śląską gwarę, ilustracje śląskich mitów i ładnie wydane książki o lokalnej modernie.

Po drodze warto przejść przez Nowy Plac Kwiatowy, czyli jeden z trzech placów przebudowywanego katowickiego rynku – przez lata był miejscem targowym, do dziś zostały tylko barwne stragany kwiaciarek. Na jego dwóch przeciwległych stronach zobaczycie dwa koronne przykłady PRL-owskiej architektury odradzających się Katowic. Mowa o domach handlowych Skarbek i Zenit, które przed erą galerii handlowych były ważnym miejscem na kupieckiej mapie Katowic. To tu najczęściej stało się w kolejkach.

Przejdźcie też obok Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego – budynek zachwyca rzeźbiarską fasadą. Zerknijcie koniecznie na afisz, by zobaczyć, co przygotował zespół Roberta Talarczyka (i jeśli to możliwe, od razu kupcie bilet!).

Spodek wyznacza azymut naszego spaceru, a ulica Wojciecha Korfantego, jednego z najważniejszych Ślązaków w historii, jest trasą, która do niego prowadzi. Po drodze miniecie pomnik Powstańców Śląskich. Warto o nich pamiętać, bo III powstanie śląskie to jedno z niewielu polskich powstań, które nie zostało przegrane. Nie skręcajcie potem w prawo, lecz miejcie oko na… Oko Miasta i Rondo Sztuki mieszczące się w kolistej kopule (skrzyżowanie ul. Chorzowskiej, Korfantego i Roździeńskiego). W Oku można dobrze zjeść, a wieczorem potańczyć na jednej z wielu organizowanych tu imprez. Z kolei Rondo jest miejscem duchowej uczty –  wystaw, spotkań, paneli organizowanych przez katowicką Akademię Sztuk Pięknych.

Powrót do przyszłości

Mijając Spodek z lewej strony i idąc dalej prosto, dojdziecie do Strefy Kultury, którą śmiało można nazwać nową dzielnicą miasta i symbolem zachodzących przemian.

fot. Shutterstock

Muzeum Śląskie to jeden z trzech budynków wyznaczających granice nowej dzielnicy. 

Dziś jest to najpopularniejsze miejsce w Katowicach, a to za sprawą trzech bardzo nowoczesnych budynków. Pewnie o nich słyszeliście, ale warto przypomnieć: Muzeum Śląskie, Międzynarodowe Centrum Kongresowe (polecamy wdrapać się na obsadzony trawą dach i spojrzeć z innej perspektywy na centrum Katowic; tam przekonacie się też, jak wiele zieleni jest w mieście) oraz nowa siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Melomani na pewno już wiedzą, że to ostatnie miejsce zachwyca nie tylko dizajnem, ale także nagłośnieniem i akustyką. Zachęcam, by sprawdzić to na własne uszy.

fot. Shutterstock
fot. Shutterstock
fot. Shutterstock

Moderna i familoki

Dalej ruszamy przez Rynek i w górę ulicami Kościuszki, Kopernika i Skłodowskiej-Curie. Chcę Wam pokazać najbardziej znane przykłady modernistycznej architektury w Katowicach – Kościół Garnizonowy (ul. Skłodowskiej-Curie 20), Drapacz Chmur z 1934 r. i budynki mieszkalne przy ul. PCK. Drapacz w chwili oddania do użytku był jednym z najwyższych budynków w Polsce, a do dziś uważa się ten 17-piętrowiec za wyjątkowy przykład funkcjonalizmu w architekturze.

Na szlaku moderny można poczuć choć odrobinę ambicji Katowic z lat międzywojennych, które wtedy, podobnie jak Gdynia, przeżywały okres intensywnego rozwoju. Wyrazem tych ambicji są modernistyczne budynki zachwycające nie tylko architekturą, ale i śmiałością rozwiązań, takich jak nawet 200-metrowe mieszkania i ogrody zimowe dla mieszkańców. Budynek mieszkalny przy ul. PKC 6 jest przykładem takiego wizjonerstwa.

Dalej ulicą Powstańców kierujcie się do Doliny Trzech Stawów, przez którą dojedziecie na Nikiszowiec (ul. Gospodarcza i Górniczego Dorobku), czyli zabytkowe osiedle robotnicze powstałe dla górników kopalni Giesche. Zobaczycie to, co w Katowicach najciekawsze – przemiany, bliskie i dostępne tereny rekreacyjne, i klimatyczną historię nasączoną zapachem rewolucji przemysłowej i czarnego złota. 


Nikiszowiec to miejsce, w którym poczujecie się jak Ślązak sprzed lat, z tą jednak różnicą, że nie musicie zasuwać na szychtę do walcowni cynku, huty czy kopalni.

Jak mieszkało się na Nikiszu, sprawdzicie w Muzeum Historii Katowic, które pokazuje wygląd typowego robotniczego mieszkania sprzed 100 lat. Jeszcze silniej klimat poczujecie, wybierając na miejsce noclegu Apartamenty Nikiszowiec. Jako współcześni turyści możecie liczyć na wygody, o których śląskie rodziny nie mogły marzyć. I nie mówię tu o dostępie do internetu, tylko o… własnej ubikacji. Choć dziś Nikiszowiec może się wydawać mało atrakcyjnym miejscem do mieszkania, to przed wojną dzieło braci Zillmannów – architektów z Berlina – uchodziło za wzór użytkowej europejskiej architektury.

Zdjęcia: Anna Domańska, Radosław Kaźmierczak, Dorota Zyguła-Siemieńska/materiały prasowe, Grzegorz Klatka/Forum, Tomasz Jodłowski/Reporter, Be&W, PAP

„Jak sie stanie z chłopa pisorz, to se myśli, że je cysorz” – mówi śląskie przysłowie. Żaden ze mnie cesarz, ale liczę na to, że tym pisarskim wysiłkiem zachęciłem was do odwiedzenia Katowic. Po tej wizycie będziecie mogli powiedzieć „byliśmy w Kato, zanim to było modne”, bo nie mam wątpliwości, że wkrótce to miasto właśnie takim się stanie. Do zobaczenia! 

KAJ BY TU KUKNĄĆ, CZYLI GDZIE JESZCZE ZAJRZEĆ:

  • GRYFNIE, pl. Karola Miarki 1
    Trudno znaleźć lepsze miejsce do sznupania pamiątek z wyprawy na Śląsk. Tylko tu dostaniecie taszę na maszkety albo mydło wyglądające jak… sadza.  
     
  • GALERIA SZYB „WILSON”, ul. Oswobodzenia 1
    W zabytkowych budynkach łaźni i cechowni szybu „Wilson” (dawnej kopalni „Wieczorek”) zobaczycie młodą sztukę z Polski i ze świata.
     
  • BAR GALOP, ul. Kościuszki 73
    Młodzi, przedsiębiorczy Ślązacy nie tylko rozkręcają swoje biznesy, ale także budzą do życia miejsca, które u ich rodziców czy dziadków wywołują nostalgię. Nie inaczej jest w przypadku byłego Domu Służewca, czyli miejsca, w którym przed laty przyjmowano zakłady na wyścigi konne. Ledwie zakończył się remont baru, a dom na nowo odżył dzięki koncertom, pokazom filmów i innym wydarzeniom kulturalnym, na których może się bawić nawet kilkaset osób.
     
  • ROSSBERG GALLERY, ul. Janowska 2/2
    Wzorcowe, robotnicze, utylitarne osiedle Nikiszowiec, a na nim galeria sztuki. Nie dowiemy się już, co by o tym pomyśleli Zillmannowie – projektanci osiedla, ale dziś liczy się wasze zdanie. Galeria Rossberg (nazwa zaczerpnięta od „różanego wzgórza”, czyli Rozbarku – dzielnicy Bytomia, także zaprojektowanej przez Zillmannów), to odważny projekt mający propagować sztukę poza środowiskiem artystycznym.

GDZIE ZJEŚĆ I ODPOCZĄĆ:

  • CAFE BYFYJ, ul. Krawczyka 5
    Byfyj to po śląsku kredens i w tym właśnie miejscu kredensy uginają się pod pysznościami, których smak przypomni wam rozkosze słodkich wizyt u babci. Uwaga! Choćbyście nie lubili słodyczy, to ulegniecie namowom pań, które wiedzą, co i jak upiec. Polecamy zgrzeszyć z szarlotką. Po śniadaniu, które też tu zjecie – jest tak sycące, że zaraz po nim możecie „lecieć na długo szychta” albo nakarmić ducha w pobliskiej galerii Rossberg.
     
  • CAFE KATTOWITZ, ul. Świętego Jana 7
    Nawet jeśli nie macie fraka czy sukni balowej i efektownego kapelusza, to poczujecie się tu, jakbyście należeli do katowickiej elity lat 90. XIX w. Elita to jednak też ludzie, więc jeść musi. W tym miejscu – dania kuchni śląskiej i austriackiej

 

Zostań z nami

Bądź na bieżąco