- W podróży
Czechy nieznane. Zamki i niezwykłe miasteczka pogranicza czesko-morawskiego
Mówisz Czechy, myślisz Praga. A tak być nie musi! Warto odkrywać mniej znane i mniej zadeptane przez turystów regiony u naszych południowych sąsiadów. Takie właśnie jest pogranicze czesko-morawskie. To kraina pełna uroczych miasteczek, te zaś - pełne są tajemnic, ciekawostek i zabytków klasy światowej. Odwiedź czeskie zamki, szalone muzea i poczuj klimat jakby czas się zatrzymał!
Svojanov - zamek z duszą i… duchami
Moja przygoda na pograniczu czesko-morawskim zaczęła się od zamku Svojanov. I to jest najlepsze miejsce, żeby - bez żadnych wstępów wpaść w klimat czeskiej prowincji, która jawi się jak jedna wielka księga niesamowitości. Już sam dojazd do zamku robi duże wrażenie, kiedy kluczymy wśród dziewiczych lasów, potem wsie i rozmaite ślady cywilizacji kończą się, a sceneria coraz bardziej przypomina baśń. Wreszcie wyłania się wieża zamkowa, potem brama i można wstępować do jednej z najstarszych królewskich budowli naszych południowych sąsiadów. To zamek obronny, ale o kompaktowych rozmiarach, który po rozmaitych wzlotach i upadkach stanowi teraz fuzję XIII-wiecznego gotyku i XiX-wiecznego empiru. Zamek częściowo zamieniony jest w hotel i z kilku powodów warto tam zanocować. Po pierwsze spanie w autentycznych komnatach, w murach starego zamczyska na odludziu, to niezapomniane przeżycie, a po drugie pozwala doświadczyć nie lada atrakcji, jaką jest zwiedzanie zamku nocą, Miałam szczęście załapać się na legendarnego kasztelana zamku - bo tak określał siebie Miloš Dempir, przewodnik i prawdziwy pasjonat tego miejsca, który swoimi działaniami doprowadził zamek do rozkwitu. Ale w 2024 roku kupił na własność zamek Poláky w zachodnich Czechach, który, z wrodzoną sobie finezją i wigorem, podnosi z ruin. Dobra rada - wpisujcie i ten obiekt na listę czeskich zamków, które trzeba koniecznie zobaczyć. To więcej niż pewne, że będzie niesamowicie.
Miloš, który nocne zwiedzanie podczas chłodnej wiosennej nocy odbywał boso (z tego jest znany), przytoczył na temat zamku Svojanov wiele, aż za wiele, mrożących krew w żyłach historii. Dość powiedzieć, że Svojanov miał nieszczęście kilka razy spłonąć i w ciągu wielu wieków zamieszkiwali go wybitnie temperamentni szlachcice, niektórzy bardzo okrutni. Normą wyznaczania kary nieposłusznikom, w tym własnym żonom czy dzieciom, było zamurowywanie żywcem. Podczas wieloletnich prac konserwatorskich znaleziono w murach zamku około dwudziestu szkieletów, a więc legendy o „białych damach" i uwięzionych duszach ocierają się w Svojanovie o twarde dowody szaleństwa tutejszych mieszkańców.
Zamek można zwiedzać na różne sposoby, a trasy są trzy, w tym jedna (C) gratisowa. W jej ramach zobaczyć można mury, wejść na wieżę i obejrzeć zrekonstruowany gotycki ogród - jedyny taki w Europie. W ramach trasy A zwiedzamy wnętrza z ekspozycją przedmiotów codziennego użytku i mebli ze szlacheckich wiejskich rezydencji z XIX wieku. Ilość zachowanych detali z dawnych lat rzuca na kolana - ma się wrażenie, że do kompletnie wyposażona kuchni za chwile wkroczy ochmistrzuni i zacznie poganiać służbę. Trasa B jest w dużej mierze przeznaczona dla ludzi o mocniejszych nerwach - punktem kulminacyjnym najstarszej najstarszej części zamku jest bowiem ogromna i świetnie wyposażona sala tortur z wiarygodnie zrekonstruowanym sprzętem. Czesi mają predylekcję do tego typu atrakcji i w niemal w każdym szanującym się miasteczku z pogranicza czesko-morawskiego napotkamu mniejsze lub większe sale tortur. Taki to czeski humor i zapewne ukłon w stronę wielowiekowych tradycji.
Czeskie zamki i perły renesansu - Moravská Třebová
Pogranicze czesko-morawskie słynie z renesansowych zamków, które nam natychmiast skojarzą się z rodzimym Wawelem. To prawdziwe perełki architektury, często stojące w niedużych miastach i miasteczkach, jak ten - Moravská Třebová. Nazywany bywał Morawskimi Atenami, bo w dobie odrodzenia stanowił prężny ośrodek nauki i kultury. Wszystko kręciło się wokół pałacu, który u schyłku XV wieku wybudował morawski szlachcic Ladislav Velen z Boskovic, a ponad sto lat później rozbudował inny przedstawiciel tego rodu, Ladislav Velen ze Žerotína. Ten ostatni wzbogacił bryłę budowli o trzy skrzydła w stylu manierystycznym ze zjawiskowymi arkadami. Ale nie tylko dla tego pocztówkowego dziedzińca warto tu przyjechać - zamek ma swoją ciekawą historię alchemiczną…
Zobacz także: Najciekawsze muzea w Czechach Wschodnich.
Na początku XVII wieku na tutejszy dwór trafił bowiem Marcus Eugenius Bonacina, farmaceuta z Mediolanu, któremu na Morawach, a przede wszystkim na dworze Ladislava, bardzo się spodobało. Chcąc osiąść tutaj na dłużej, postanowił przypodobać się władcy i napisał traktat alchemiczny o przygotowywaniu płynnego złota. Poruszył temat gorący i na czasie, więc Ladislav nie tylko pozwolił mu zostać na dworze, ale uczynił go osobistym lekarzem, astrologiem i nadwornym alchemikiem. Władca urządził mu pierwszej klasy pracownię alchemiczną, gdzie Bonacina przez wiele lat prowadził eksperymenty. Jakie były skutki tych badań i jaki finał miała ta historia, najlepiej przekonać się na miejscu, bo do dziś sprawa Bonaciny osnuta jest tajemnicą. Mimo że był tak ważną postacią na dworze najbogatszego szlachcica na Morawach i tworzył istotne alchemiczne traktaty, nie doczekał się nawet hasła w Wikipedii. Poza zrekonstruowaną pracownią alchemiczną atrakcji w pałacu Moravská Třebová jest więcej. Oczywiście jest tam obowiązkowa w tym regionie autentyczna średniowieczna sala tortur, w której poza eksponatami zobaczymy także... wyciąg z cennika tortur. Bo przecież nikt za darmo nie wykonywał tej czarnej roboty, nawet w „ciemnych" wiekach średnich.
Czeskie zamki i atrakcje - Litomyśl
Około 30 km od Třebovej znajduje się kolejne pełne atrakcji miasto, którego nie można pominąć, zwiedzając pogranicze czesko-morawskie – Litomyšl. Góruje nad nim inny, jeszcze bardziej oszałamiający renesansowy zamek arkadowy. Wyróżniają go niezwykle zdobne elewacje, które pokrywa osiem tysięcy sgrafitto. Zamek wzniesiony w XVI wieku i pomimo modernizacji dwa wieki później, zachował swój nienaruszony renesansowy wygląd. Absolutnym ewenementem jest w nim doskonale zachowany, jeden z kilku tego typu na świecie, barokowy teatr. Są w nim oryginalne malowidła i kurtyny oraz szesnaście kompletów kulis. Teatr wybudowano pod koniec XVIII i intensywnie użytkowano przez kilka dekad. Dlaczego nie podzielił losu setek tego typu obiektów, czyli nie spłonął w pożarze od świec, którymi oświetlano w tych czasach wnętrza? Podobno na widowni zawsze stacjonowała służba ogniowa, czyli panowie z kubłami wody przy nodze, dławiący pożary i zaprószenia w zarodku.
Z ciekawostek - w Litomyšlu urodził się słynny czeski kompozytor Bedrzich Smetana, ku którego czci w mieście odbywa się co roku festiwal operowy. Smetana urodził się tuż obok zamku, w budynku dawnego browaru zamkowego, bo jego ojciec był piwowarem. Dziś w tym miejscu jest małe muzeum ze smakowitą ekspozycją wnętrz i nawiązaniem do dzieciństwa Smetany spędzonego w Litomyślu.
Litomyśl ma wiele niespotykanych atrakcji. Zachwyca sam rynek o nietypowych proporcjach i długości aż pół kilometra, cały otoczony renesansowymi i barokowymi kamieniczkami. Niezwykle ciekawym zabytkiem jest też położony niedaleko zamku kościół popijarski pw. Znalezienia Krzyża Świętego, perła barokowej architektury autorstwa Włocha – Giovanniego Battisty Alliprandiego. Kościół ten nie był tak dobrze chroniony przed pożarami jak dworski teatr i ogień strawił go kilka razy, a do tego przeżył wiele innych katastrof. Za odbudowę po aktach wandalizmu wzięto się dopiero w XXI wieku. Zrobiono to z rozmachem, fantazją i dużą dawką czeskiego humoru, bo dziś kościół jest nie tylko świątynią, ale też salą ekspozycyjną awangardowej sztuki współczesnej. Zobaczymy tutaj między innymi wiszące u sufitu intrygujące sześciany (mają poprawiać akustykę wnętrza) czy szklaną pryzmę nad wejściem do krypty - rozszczepia światło i w kościele o konkretnej godzinie powstaje wielka tęcza. W jednej z kościelnych wież mamy próbkę czeskiego humoru - mieści się sala edukacyjna o tematyce religijnej. Wypełniają ją interaktywne gry i zabawy w liturgię kościelną. Można spróbować, jak działa kadzielnica, zrobić sobie zdjęcie w sutannie (wstawia się głowę do szablonu), pobawić ruchomym Dekalogiem, dotknąć palcem mirry czy wznieść z klocków kościół romański. Dla Czechów nie ma tematów tabu.
Czeskie pałace i ogrody - Nové Hrady
Na pograniczu czesko-morawskim można niekiedy poczuć się jak nad Loarą. Zwłaszcza, gdy zawiniemy do rokokowego pałacu hrabiego Jeana-Antoine Harbuvala de Chamaré w Nowych Hradach. XVIII-wieczna budowla bywa nazywana Czeskim Wersalem albo Małym Schonbrunnem, bo zarówno architektura, jak i ogromne założenia ogrodowe muszą budzić takie skojarzenia. Poza geometrycznie przystrzyżonym ogrodem francuskim jest też park angielski z Drogą Krzyżową z piaskowca, która prowadzi do fragmentów twierdzy gotyckiej. W czasach, kiedy stawiano sztuczne ruiny, żeby stworzyć klimat niesamowitości, taki autentyczny „gotowiec" był nie do przecenienia. Na terenie ogrodu znajduje się też zabytkowy spichlerz, a w nim - unikalne w skali świata (tak twierdzą gospodarze) Muzeum Rowerów (z sekcją motorowerów), czyli parkiem maszynowym liczącym 160 eksponatów, niekiedy całkowicie unikatowych. W dodatku - jak to w Czechach bywa – wszystko w stanie „jak nowe” mimo, że modele niektórych dwukółek to prawdziwe antyki.
Chateau nie jest tylko obiektem muzealnym i cały czas się rozwija i ulepsza. Wokół aż huczy od robót, uprawiane są tutaj warzywa i hoduje się zwierzęta, więc pałac przypomina prawdziwy folwark, a jego właściciel bynajmniej nie odpoczywa w jednej z odrestaurowanych komnat, tylko operuje na ciągniku czy koparce. Stale powstają tutaj nowe grządki, oczka wodne z liliami, kaskady i fontanny. Sercem ogrodu jest Labirynt Nowohradski, którego ścieżki liczą w sumie około 600 metrów. Ma przypominać o tym, że każde stulecie historii ludzkości ma swoich Minotaura, więc chętni mogą się wybrać na spotkanie z jednym z najokrutniejszych potworów i zobaczyć jego XX wieczne wcielenie.
Vysoké Mýto - średniowoeczne miasto z bogatą historią motoryzacji
Jako miasto graniczne między Czechami a Morawami Vysoké Myto, założone w XIII przez króla Przemysława Otokara II, miało burzliwą historię - od okresów wielkiej prosperity, po fale najazdów i pożarów. Do dziś szczyci się największym starym kwadratowym rynkiem w Czechach. Ale największą chyba sławę przyniosły miastu… samochodowe karoserie. W pierwszej połowie XX wieku działała tutaj firma Carrosseria Sodomka, należąca do genialnego projektanta i karosarza Josefa Sodomki. Dzięki produkowanym przez firmę pojazdom w latach 30. i 40. Republika Czechosłowacka słynęła w całym motoryzacyjnym świecie. Dziś można podziwiać wiele z tych aut w tutejszym muzeum, a nawet zasiąść za kółkiem co lepszych limuzyn. Na ekspozycji stoją takie rarytasy jak Tatra 57 B, luksusowy kabriolet Aero 50 Dynamik oraz rządowy specjalny samochód Skoda Vos. Jeśli chcemy poczuć atmosferę lat 30., czyli złotych lat dla tego miasta, warto przybyć do Vysokégo Myta w czerwcu. Wtedy na sławetnym rynku odbywa się festiwal Sodomkovo Vysoké Mýto - pod gołe niebo trafiaają nie tylko samochody i limuzyny, także bardzo stylowe wozy strażackie i autobusy ogórki. Tworzą doskonałe tło do stylowych selfie, a wśród odwiedzających mile widziane są też stroje i kapelusze z epoki.
Na koniec taka ciekawostka - w Litomyślu na każdym kroku natykamy się na coś śmiesznego, z artystycznym smaczkiem. Przykładem są miejskie ławeczki - dzieła sztuki i czeskiego humoru. Na zachętę do podróżowania po pełnym niezwykłości pograniczu Moraw i Czech. Na pograniczu absurdu...
zdjęcie otwierające: Litomyśl, fot. destinační společnost Českomoravské pomezí
Zobacz także: Skalne miasto w Czechach